Pierwszy pięciotysięcznik! Czyli o letnim wejściu na gruziński Kazbek i nasze porównanie: Kazbek zimą i latem

O Kazbeku na blogu już było, kiedy zimą, w styczniu 2022 roku próbowaliśmy wejść na ten gruziński pięciotysięcznik. Wtedy nam się nie udało, a wyprawę zakończyliśmy na 4550 metrów. O zimowej wyprawie na Kazbek wszystkiego dowiesz się z innego wpisu. To samo zresztą tyczy się innych zimowych atrakcji Gruzji, w tym, co warto zobaczyć zimą na Gruzińskiej Drodze Wojennej.

Nasz rachunek z Kazbekiem nadal pozostawał otwarty, a dzięki temu, że szczyt ten jest stosunkowo łatwo dostępnym pięciotysięczniekiem (nie mam na myśli, że jest łatwym szczytem, ale że cała logistyka i przyjazd z Polski jest łatwy do zorganizowania), to postanowiliśmy spróbować swoich sił w wejściu latem! Czy się udało? Wszystko po kolei!

Kazbegia góry w Gruzji

Kazbek nie jest najwyższym szczytem ani Gruzji, ani Kaukazu

Było już o tym we wpisie zimowym, ale warto powtórzyć sobie kilka podstawowych informacji. Otóż Kazbek nie jest najwyższym szczytem Gruzji, a już z pewnością nie Kaukazu. Jeśli chodzi o cały masyw kaukaski, plasuje się dopiero na siódmym miejscu, z kolei jako szczyt gruziński zajmuje miejsce trzecie.
  1. Elbrus (Rosja) – 5642 m
  2. Dychtau (Rosja) – 5203 m
  3. Szchara (Gruzja) – 5193 m
  4. Kosztan Tau (Rosja) – 5150 m
  5. Pik Puszkina  (Gruzja) – 5100 m
  6. Dżangitau (Rosja) – 5058 m
  7. Kazbek (Gruzja) – 5047 m
  8. Mizhirgi (Rosja) – 5025 m
 
I chociaż wielu z nas ma ciągotki do robienia rzeczy naj, to niestety Kazbek takim naj nie będzie. W takim razie skąd aż taka popularność szczytu? Kazbek jest wręcz obleganym pięciotysięcznikiem, chętnie wybieranym przez wiele innych narodowości, ale też cieszący się ogromną popularnością wśród Polaków. Nie ma się jednak co dziwić, a powodów ku temu jest kilka:

Skąd aż taka popularność Kazbeku

 

  • w Europie nie mamy tak wysokich gór przypomnę, że Mont Blanc liczy 4696 m n.p.m., stąd nasze oczy kierują się ku Gruzji, Turcji, Rosji czy innym krojom na wschodzie.
  • W Turcji mamy Ararat, który ze swoją wysokością 5137 m n.p.m. też mógłby być idealną opcją, tym bardziej, że od 2022 roku to tego kraju nie potrzebujemy już paszportu, wystarczy dowód osobisty. Jednak położenie Araratu przy granicy z Armenią sprawia, że wymagane są pozwolenia i wejście z przewodnikiem. Warto szukać biur podróży (nawet w Polsce), które takie wejścia organizują. Dla naszej dwójki w listopadzie 2021 lokalny przewodnik wyskoczył z ceną 600$ za osobę!
  • W Rosji najwyższym szczytem jest Elbrus 5642 m n.p.m., często on jest też uznawany za najwyższy szczyt Europy, w zależności od interpretacji granicy. Tutaj wyjazd może być bardziej kosztowny, bo wiąże się z wizą. No i Elbrus to już dużo wyższy szczyt niż 5 tysięcy.
  • Pozostałe dwa najwyższe szczyty Gruzji są zdecydowanie trudne technicznie i wymagają zupełnie innych umiejętności, więc Szchara i Pik Puszkina, mimo że wyższe, to stanowczo odpadają dla wielu, wielu, wielu.
Kazbegia góry w Gruzji

Czy Kazbek to łatwy pięciotysięcznik?

Moje stanowisko w tej sprawie, nie zmieniło się od zimowego wpisu na temat wejścia na Kazbek: wejście na górę, która ma pięć tysięcy, nie jest takie o, łatwe. Opisywanie Kazbeku jako najłatwiejszej góry o takiej wysokości w tym regionie, jest po prostu opinią, a z nią jest jak z ..  Faktem za to jest, że Kazbek, szczególnie w okresie letnim, jest odwiedzany tłumnie. Ale już w tym zimowym wpisie rozprawiałam się nad podziałem na łatwe wejście i trudne wejście, więc tam zapraszam.
 
Tym razem mieliśmy też okazję porozmawiać ze stacjonującymi pod Stacją Meteo chłopakami z Bezpiecznego Kazbeku (akurat byli chłopacy, ale dziewczyny też działają!) i co nieco dowiedzieć się o różnych przypadkach i aż byliśmy w szoku, z jakimi problemami czasami zmagają się tam ludzie, a co za tym idzie, medycy. Kazbek może być śmiertelnie niebezpieczny, jeśli nie przygotujesz się odpowiednio, zbagatelizujesz pewne fakty lub zwyczajnie będziesz mieć cholernego pecha. Ja tak uważam, bo czasami można być bardzo dobrze przygotowanym, mieć wiedzę i doświadczenie, sprzęt i tą powtarzaną jak mantrą „pokorą do gór” mogą na Kazbek wyjść i już, niestety, nie wrócić.
Kazbegia góry w Gruzji

Na Kazbek w sezonie, czyli kiedy?

W okresie letnim w Stacji Meteo (Bethlemi Hut) stacjonują polscy ratownicy w ramach programu Bezpieczny Kazbek. Akcja działa od 2016 roku dzięki współpracy Fundacji Medyk Rescure Team i Ambasady RP w Tbilisi. Dlatego w lipcu 2022 roku udało nam się spotkać, a Panowie bardzo nam pomogli, o czym dalej, ale też zaprosili na herbatę i chętnie porozmawiali o wielu tematach, włącznie o tych jak działają, jakie akcje podejmują i jakie przypadki trafiają się pod Kazbekiem.
 
Zdecydowanie lato, od lipca do września (ale szczególnie sierpień) są okresem najbardziej obleganym. Nie ma jednak wytycznych, które zabraniałyby próby wejścia na szczyt w okresie poza wysokim sezonem. Wybierając się tutaj na własną rękę w terminie zimowym (styczeń-marzec) lub wiosennym, np. skiturowo (kwiecień-maj) trzeba jednak liczyć tylko na własne siły, ogromne doświadczenie, sprzęt i całą logistykę. 
 

Wejście latem vs wejście zimą – różnice w pigułce

 

  • styczeń 2022 – na szlaku były pojedyncze osoby, przed nami z kościołka do Meteo szły 3 osoby, my daleko za nimi. Po drodze schronisko Altihut zamknięte, była otwarta boczna budka, więc awaryjnie było gdzie spać. Stacja Meteo otwarta, można urzędować we wspólnej kuchni i spać w otwartych pokojach na piętrowych łóżkach. W meteo spotkaliśmy ekipy z Francji, Ukrainy, Polski i Gruzina, śniegu było niewiele, więc rakiety się nie przydały, a temperatura utrzymywała się na poziomie -5 stopni wewnątrz budynku. Równie dobrze mogło być śniegu po szyję, mogło być zimniej, a ludzi mogło nie być wcale.
  • lipiec 2022 – na szlaku wiele osób, część idzie tylko do Altihut lub pod lodowiec i wraca. Idą też konie, które za opłatą mogą wnieść Twój bagaż. Można spać i jeść w otwartym Alti i Meteo lub spać w namiocie za darmo (w Meteo być może jest to także płatne, ale nikt takiej opłaty nie zbierał). W Meteo sporo ludzi, medycy, a na szczyt wydreptana już mała autostrada. ALE równie dobrze mógł spaść też śnieg (tak, właśnie w sierpniu sypnęło zdrowo), a temperatura może dać w kość.
Kazbegia góry w Gruzji

Kazbek samemu czy z grupą zorganizowaną

W związku z powyższym, warto zastanowić się, jakie mamy możliwości i umiejętności. Zimą być może trzeba byłoby przewodnika indywidualnego, ale latem nie ma problemu ze znalezieniem biura, agencji, czy przewodnika dla małej grupy. Uważam, że to bardzo dobra opcja, gdzie możemy pod okiem specjalisty poznać zasady działania, opracować razem jakiś system, zobaczyć jak wygląda logistyka takiego wejścia i zdobyć doświadczenie. Taka wiedza z pewnością zaowocować może w przyszłości.
 

Nie ma jednak takiej konieczności. To znaczy, wymogu, bo na szczyt można pójść na własną rękę. Jeśli wejdziesz z własnym sprzętem do spania (namiot itd.) oraz z jedzeniem, to prawdopodobnie koszt wejścia na szczyt, wyniesie Cię tyle, co nas – czyli całe 0 złotych! 

A jeszcze! Maja, co z tym pozwoleniem? Czy na wejście jest potrzebny jakiś permit?*

Szczerze? My nie mieliśmy, nie znamy ludzi, który by mieli, nikt o nic nie pytał, nikt nic nie wiedział 🙂 A to jeszcze dodam, że było wiele Rosjan i pytaliśmy ich, jak szlak wygląda od strony ich kraju i w odpowiedzi usłyszeliśmy, że nie jest on popularny i dość trudny. Nie ma infrastruktury, więc wychodząc z miasta/bazy/parkingu idzie się 2-3 dni. Może przez to żadne rosyjskie władze tego nie pilnują?

TO TYLKO MOJA MYŚL, NIE WIEM, JAK TO WYGLĄDA OD STRONY PRAWNEJ. MÓWIĘ O NASZYM DOŚWIADCZENIU, A TWOJA DECYZJA, POZOSTAJE TWOJĄ DECYZJĄ I ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ!

* Kazbek leży na granicy Gruzja – Rosja, a szlak prowadzi przez jakiś odcinek po stronie rosyjskiej.

Samodzielna organizacja wyjazdu z Polski

Jeśli chcecie zorganizować wyjazd na własną rękę z Polski lub innego kraju podsuwam kilka informacji. Nasze dwie próby wejścia: w styczniu, a później w lipcu 2022 roku były ogarnięte inaczej, bo przy okazji vanliferowej podróży. Jednak, jeśli przylatujesz samolotem, warto wiedzieć to:
 
  • wybierając się do Gruzji samolotem najwygodniej będzie lecieć do Tbilisi, skąd najszybciej dostaniemy się u podnóża Kazbeku (155km).
  • niestety lot najtańszy odbywa się tylko WizzAir’em i to tylko do Kutaisi, więc od razu czeka na Ciebie dłuższa podróż do Stepancminda (330km).
  • chociaż w związku z koniecznością zabrania dotatkowego bagażu (potrzebny sprzęt), warto zwrócić uwagę na inne linie, bo być może trafi się okazja na bilet chociażby LOT-em do Tbilisi za podobną kwotę.
  • aby przylecieć do Gruzji nie potrzebujesz paszportu, wystarczy tylko dowód osobisty, obecnie Gruzja nie wymaga testów w ogóle, ale to musisz już sprawdzić samemu na stronie govu.
  • po wylądowaniu czy to w Tbilisi, czy w Kutaisi czeka Cię podróż do Stepancminda, czyli miasteczka na całkowitej północy Gruzji. Dojazd tutaj transportem publicznym kosztował wcześniej około 40-60 lari, ale i w Gruzji pędzi inflacja (2022 rok).
  • aby zapłacić za te przyjemności nie polecamy wymieniać waluty w Polsce, bo kursy nie są zbyt korzystne. Gruzińska walutę lari (GEL) najlepiej nabyć w kantorze wymieniając euro lub dolary. My polecamy też używanie karty Revolut lub Curve i wypłacić pieniądze z bankomatu.
  • gaz do kuchenki i jedzenie spokojnie kupić można w samym Stepancminda nawet w warzywniaku, ale możesz też zajrzeć do siedziby polskiej agencji Mountain Freaks (która zimą jest zamknięta, ale latem już otwarta i nie da się jej przeoczyć).
TIP: Jeśli szukasz noclegu w Stepancminda, zajrzyj do mojego wpisu na ten temat!

Ubezpieczenie na trekking w Gruzji

Nie ma co dyskutować, ubezpieczenie ważna sprawa. Jeśli jedziesz na wyprawę zorganizowaną prawdopodobnie całą grupą, to jest ona prawdopodobnie ubezpieczona w całości, dlatego warto o to dopytać organizatora. Jednak jeśli jedziesz na własną rękę, musisz zadbać o to we własnym zakresie.
 
Wykupując ubezpieczenie w takim miejscu jak PZU, Warta, i inne takie zwróć uwagę na zapisy w umowie, co by się nie zdziwić:
  • czy ubezpieczenie obejmuje tylko Europę, czy cały Świat, bo jeśli tylko Europę, to upewnij się, że wchodzi w to Gruzja (czasami właśnie Gruzja i Turcja lubią być tutaj problematyczne, ponieważ są na granicy kontynentów).
  • czy ubezpieczenie obejmuje sporty ekstremalne i do jakiej wysokości! Tutaj naprawdę wielka uwaga, ponieważ czasami tak jest, że ubezpieczenie obejmuje wysokość np. do 5000 m n.p.m. i myślisz sobie, okej niech będzie. Z tym że jeśli Twoim założeniem był atak na górę wyższą niż ten limit, to jeśli doznasz uszczerbku na wysokości nawet 3400 m n.p.m. ubezpieczalnia nie pokryje kosztów.
My polecić możemy całoroczne ubezpieczenie w ramach przynależności do austriackiego stowarzyszenia Alpenverien. Cena jest naprawdę przystępna, dodatkowo mamy zniżki w różnych polskich schroniskach górskich, przez rok nie muśmy się o nic martwić, a ubezpieczenie jest do wysokości 6 tysięcy metrów (z tym co wspomniałam – jak idziesz na górę wyższą niż 6 tysięcy, to nawet jak na niższej wysokości doznasz wypadku, to ubezpieczalnie nie pokryje kosztów leczenia, akcji ratunkowej itd.).
 
PS. Z doświadczenia – od września/października można już celować w promocję! Ubezpieczenie wykupuje się bowiem na rok kalendarzowy, więc od stycznia do grudnia. Zawsze jednak w okolicy jesieni są promocje, że jeśli kupisz ubezpieczenie w tym okresie na kolejny rok, to końcówkę obecnego dostajesz gratis.
 

Sprzęt na Kazbek – nasza wersja lato

To nie jest lista w stylu poradnika „co zabrać ze sobą na Kazbek”! Dlaczego? Dlatego, że jeśli Ty sam planujesz wybrać się na tę górę, powinieneś opierać to na swoim doświadczeniu. Jeśli takiego nie posiadasz, może warto jednak wybrać się na kilka innych szlaków, aby je nabyć w praktyce. To bardziej lista dla ciekawskich, którzy nie do końca wiedzą jak może to wyglądać:
  • odpowiednie ubranie: bielizna termo aktywna, ciepłe warstwy, ponieważ atak zaczyna się w nocy, gdzie odczuwalna temperatura może (ale nie musi) być niska, puchowa kurtka, rękawice, nakrycie głowy i buffy, które szczelnie osłonią nas od wiatru.
  • odpowiednie obuwie: buty wysokogórskie, ciepłe skarpetki plus kilka na zmianę, bo suche stopy są ogromnie ważne.
  • sprzęt: lina, uprząż, taśmy i inne karabinki, czekan, kask, latarka, raki, okulary przeciwsłoneczne (ale nie takie z bazaru za 20zł)/gogle, naładowany GPS i sprzęt do komunikowana się między sobą w razie wypadku.
  • inne: plecak, apteczka, karimata, ciepły śpiwór, namiot, kuchenka i przyrządy do gotowania, termos, bidony na wodę.
  • jedzenie: kto co lubi, co ma dużo kalorii, pozwoli nam się rozgrzać, podniesie morale i dobrze sprawdzi się na atak szczytowy.
W ogóle, to nasza lista zima-lato nie różni się jakoś drastycznie. Prócz cieplejszych ubrań puchowych i większej ilości warstw 😀

Gotowi? No to możemy ruszać na Kazbek! A nie, jeszcze to:


NASZA AKCJA GÓRSKA W LIPCU TRWAŁA 2 DNI I KILKA GODZIN, DLACZEGO TAK KRÓTKO?

Ile dni potrzeba, aby wejść na Kazbek? 

 
Patrząc na oferty biur, liczą one około 5 dni samej akcji górskiej + 1 dzień zapasu. Nasi przyjaciele bodajże w 2017 roku zdobyli Kazbek w 3 dni. Wszystko zależy od Ciebie, Twojej kondycji, aklimatyzacji, pogody i jeszcze tysiąca innych rzeczy po drodze, które mogą się wypierniczyć.
 
My zakładaliśmy akcję na 3 dni, jeśli wszystko pójdzie idealnie. Tym razem poszło tak wybitnie dobrze, że do samochodu wróciliśmy dnia trzeciego przed południem. Złożyło się na to kilka czynników:
  • mieliśmy bardzo dobrą aklimatyzację! Na miesiąc przed przyjazdem pod Kazbek byliśmy w Iranie, gdzie chodziliśmy po górach 4800-4500 metrów, parkowaliśmy samochodem na 3000. To było niebo, a ziemia w porównaniu z aklimatyzacją, jaką mieliśmy (a w zasadzie, jakiej nie mieliśmy) zimą.
  • trafiliśmy na, jak się okazało dobre warunki, chociaż całkowicie przypadkiem. Kiedy doszliśmy do Meteo, prognozy na kolejny dzień były słabe, a na jeszcze kolejny genialne. Zdecydowaliśmy się jednak spróbować w dzień kolejny (niżej opowiem, jak się prognozy zmieniły o 180 stopni!) i..
  • była z nami Lucy, nasza kochana psinka, która została w stacji Meteo z polskimi medykami. Nie powiem, ale szybkie wejście i zejście do niej było dla nas bardzo motywujące i gdzieś podskórnie czuliśmy, że to nasza jedyna szansa, bo nie chcemy jej zostawiać po raz drugi, jeśli nam za pierwszym razem nie wyjdzie.
Kończąc – nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi. Jeśli masz tylko tydzień urlopu, to albo przyjedziesz i wszystko pójdzie świetnie (trzymam za to kciuki), albo po prostu przyjdzie Ci wrócić atakować Kazbek po raz drugi, trzeci, czwarty… 🙂

Etap 1: ze Stepancminda do Cerkwi Cminda Sameba

Oj zimą to było, a latem? Byliśmy pewni, że w lipcu pierwszy odcinek trasy z miasta pod Cerkiew Cminda Sameba pokonamy naszym Vanem bez problemu, przecież na całym odcinku jest już wylany asfalt i chociaż nadal Gruzini namawiają na przejażdżkę Mitsubishi Delica, uznaliśmy, że już jedna taka wyprawa zimą wystarczy. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że zaledwie kilkuletnia droga asfaltowa jest.. w remoncie!

Już przy dolnym parkingu wszyscy machali nam, że droga jest zamknięta i można przejechać tylko objazdem, który oczywiście wymaga napędu 4×4, inaczej się nie da. Olaliśmy, ale już kilkaset metrów dalej stał samochód jednego taksówkarza i ten blokował przejazd i też machał rękami, że nie damy rade pojechać objazdem. E tam!

Skręciliśmy z asfaltu w prawo na starą drogę, która funkcjonowała lata temu i – dojechaliśmy. Były dziury i woda na drodze ze strumienia, plus bardzo wąski most, to fakt. Jednak bez problemu nasze Vario wjechało i zjechało tą trasą (nawet dwukrotnie). Tym sposobem zaoszczędziliśmy kilkadziesiąt lari na wjazd, ewentualnie kilka kilometrów trekkingu. Parking na górze jest darmowy, więc na spokojnie można się tutaj spakować, przespać i kolejnego poranka ruszyć w górę. Dzięki temu ruszamy z poziomu 2180m n.m.p., zamiast z 1800m n.p.m.

Etap 2: od Cerkwi do AltiHut 3014m n.p.m.

O poranku spakowani jak się da najlżej, ale ze wszystkim, co potrzeba ruszamy do AltiHut na 3014 metrów. Dookoła jak okiem sięgnąć rozciąga się zieleń, a na szlak ruszają niemalże tłumnie turyści. Dobra, bez przesady, ale w porównaniu do zimy, to już bardzo dużo. Część idzie tylko na wzgórze, aby złapać zdjęcia Cerkwi, część dalej do AltiHut, a inni pod lodowiec. W dzień pierwszy wiele osób, które przylatują na Kazbek, idzie właśnie do Alti i tutaj zostaje w ramach aklimatyzacji – co dziś z perspektywy czasu uważam, za bardzo dobry krok!
 
My jednak jesteśmy zaaklimatyzowani, Lucy jak zwykle bryka obok i wącha potężne kwiaty na krzewach. Po drodze interesują ją też końskie karawany, które obładowane w torby, jeszcze z naklejkami z lotniska pną się tak jak my ku górze. Tutaj mam małe wtrącenie, bo ja tego nie neguję, ale patrząc na te potężne torby, zastanawiam się – co niektórzy zabierają do tej Stacji Meteo? Wiem, wiem, pogoda może być kiepska i przyjdzie czekać, więc no jedzenie, okej, majtki na zmianę, dobra. Ale..
 
Mam taki mały apel. Kurcze, próbujmy się nauczyć pakować to, czego nam potrzeba. Nie wiem czy naprawdę na tydzień pod Kazbekiem potrzeba 6 par spodni i tyle samo bluzek? Rozumiecie o co mi chodzi? Wiem, że ktoś może lubi jeansy z potarganymi kolanami, ale czy one są nam w Stacji Meteo na 3650 metrów potrzebne? Myślę, że nauczenie się pakowania tego, co jest niezbędne, to bardzo dobra umiejętność, która owocuje po latach. Nie obędzie się bez błędów – pierwsze nasze trekkingi o dziś przyprawiają mnie o ból głowy, na wspomnienie rzeczy w moim plecaku. Ale z wyjścia na wyjście człowiek trzy razy waży w ręce przedmiot i rozmyśla, potrzebny czy nie.
 
Jednak tak jak mówię, nie neguję wnoszenia rzeczy przez konie, kuce, jaki czy inne zwierzęta, o ile jest to doprane do warunków i ich możliwości. Chodzi mi tylko o nabycie tej umiejętności oceniania co, po co, dlaczego, ile, jakie.
 
Ale okej, już wracam na szlak, a ten odcinek do AltiHut liczy 5,7 kilometra i 880 metrów podejścia i idzie bardzo sprawnie. W porze obiadowej docieramy do pięknie ułożonego schroniska i robimy dłuższą przerwę na jedzenie, herbatę i uzupełnienie wody pitnej ze specjalnego źródła. 

Etap 3: z AltiHut 3014m n.p.m. do Stacji Meteo 3650m n.p.m.

Ponad połowa trasy za nami, a do Stacji Meteo pozostało 3,6 kilometra i 680 metrów do góry. Po drodze Lucy robi furorę i nie ma ekipy, która schodząc nie pogłaskałaby jej za uchem, dopytując, czy to nasz psiak i komentując najczęstszym słowem „słodka”, „cute” <3 Jednak największy szał zaczyna się, kiedy dochodzimy do strumienia i płatów zalegającego śniegu. W Lucy wstępuje prawdziwy, kochany demon, bo ona kocha jedno i drugie! Biega jak szalona i śliska się po śniegu, a strumień przepływa kilka razy w czasie, kiedy ja szukam odpowiednich kamieni, aby dostać się na drugi brzeg.
 
Tutaj też zaczynają się sypie kamienie, więc zmieniam buty z lekkich, podejściowych adidasów, na wysokogórskie, masywne Scarpy. Przed nami już tylko mały lodowiec i zaraz będziemy w Stacji Meteo. Czuję się bardzo dobrze, reszta zresztą też. Zimą w w okolicy lodowca, chciałam wysłać ten szczyt do wszystkich diabłów. Jednak nasza kondycja po trakach w Iranie mocno skoczyła, więc teraz lecimy, że ho!

Etap 4: biwak i odpoczynek w Stacji Meteo

Ostatnia prosta i wchodzimy przed Stację na 3610m n.p.m., szok i niedowierzanie, ile ludzi! Zimą modliliśmy się o otwarte drzwi i żywego ducha, a teraz? Dookoła stoi już wiele namiotów, chociaż nie jest to jeszcze najwyższy sezon na wejście na Kazbek. Znajdujemy zatoczkę na namiot ułożoną z kamieni i zaczynamy rozkładanie swojego mini obozu, a Lucy zaczyna krążyć dookoła zachęcana przez ludzi, którzy pieska się tutaj nie spodziewali. Każdy chce dać jej kawałek czegoś do jedzenia i oczywiście pogłaskać. Szybko więc przywołujemy ją na obiad i już 10 minut później nasz namiot jest gotowy.
 
Spotykamy wielu Polaków, ale też Rosjan, Hiszpanów i inne narodowości. Przy okazji rozmów każdy podpytuje o plany na atak, kiedy, jak, z kim. Najczęściej osoby, które dotrą do Stacji Meteo, robią kolejnego dnia dzień odpoczynku i aklimatyzacji. Nieco wyżej znajduje się kapliczka, do której wchodzą i zbierają siły, by kolejnego dnia przy dobrych warunkach uderzyć na szczyt. Czasami jednak nawet dobry plan może nie wyjść. Bardzo nam przykro z powodu trójki Polaków, którzy rozbili to sobie na kilka dni i mimo odcinków cerkiew – AltiHut, AltiHut – Stacja Meteo i trzeciego dnia wyjście na kapliczkę, musieli zrezygnować, bo czuli się bardzo źle na tej wysokości.
 
Poszliśmy też do stacjonujących w namiocie Bezpieczny Kazbek chłopaków, aby trochę pogadać. Przed namiotem wystawiona jest też tablica, gdzie ratownicy wypisują pogodę na dwa kolejne dni. Nie chcieliśmy kozaczyć, ale bardzo kusiło nas wejście następnego dnia. Po prostu byliśmy tutaj zimą i mnie osobiście dopadło wtedy złe samopoczucie, wiedziałam że coś jest wtedy nie tak. Tym razem z powodów wymieniowych wyżej, czuliśmy się oboje świetnie, mimo przejścia w jeden dzień z cerkwi do Meteo z całym plecakiem.
 
Prognoza na kolejny dzień zapowiadała mocny wiatr, około 55km/h i opady śniegu, ale dopiero po południu. Na dzień drugi bez opadów i wiatr 45km/h. Wiele osób przywitało te prognozy idealnie, zaplanowało sobie jutro na dzień restowy i atak w dzień drugi. Nam nie dawało to spokoju i ostatecznie przyszło poruszyć najważniejszy temat, od którego zależeć miał nasz szczytowy atak.

Lucy w Stacji Meteo na 3610m n.p.m., czyli co z naszym psem

Nie chcieliśmy zabierać Lucy, naszej psinki adoptowanej w Gruzji na szczyt. Co prawda w Iranie weszła na drugi najwyższy szczyt kraju, 4810 metrowy Alam-Kuh. Mieliśmy jednak wrażenie, że powyżej 4500 metrów nie czuła się aż tak dobrze, jak na wysokościach poniżej. Psiaki, tak jak ludzie potrzebują aklimatyzacji i mogą złapać chorobę wysokościową.

Kolejną przeszkodą był lodowiec, a my nie mieliśmy dobrych szelek dla Lucy, nie mieliśmy też odpowiedniej smyczy z amortyzatorem, ani gogli na śnieg. Poza tym uznaliśmy, że Lucy jest młoda i ma czas na takie ekstrema. Na sam szczyt nie chcieliśmy zabierać psiny.


Wiemy jednak, a przynajmniej mieliśmy takie wyobrażenie, że pod Kazbekiem w tym okresie będzie wiele osób, wielu Polaków, w tym z pewnością osoby ogarnięte, które zrozumieją naszą sytuację. Nie musieliśmy szukać długo. Chłopaki z Bezpiecznego Kazbeku od razu podłapali temat, zrozumieli nas i bez mrugnięcia okiem zaproponowali swoją pomoc, a my? Nie mogliśmy trafić lepiej! Dogadaliśmy, o której planujemy ruszać i przyprowadzimy Lucy pod opiekę ratowników. Planowo – wyjście o godzinie 2:00, więc chyba czas się ogarniać!

Etap 5: wieczór przed planowanym atakiem

Co prawda była dopiero 17:00, ale skoro chcemy wyjść o 2:00, to czeka nas pobudka o 1:00. Tego dnia zrobiliśmy już 8,5 kilometrów i 1500 metrów podejścia, więc nawet jeśli czujemy się super, należy porządnie odpocząć. W namiocie przygotowaliśmy coś do picia i zjedliśmy jeszcze sycący posiłek. Spakowaliśmy plecaki na kolejny dzień i naszykowaliśmy to, co trzeba mieć pod ręką. Lucy powoli znalazła miejsce między naszymi śpiworkami i także ułożyła się do snu.

Przed nami była jak się okazało fatalna noc, chociaż ciężko nazwać nocą sen od 18:00 do 1:00. Ale z drugiej strony, jeszcze ciężej było nazwać to snem. Przez długi czas w ogóle nie mogliśmy zasnąć mimo zasłoniętego buffa na twarzy. Kiedy słońce zaszło zaczęły osypywać się kamienie, które co prawda nam nie zagrażały, ale robiły tyle hałasu, że co chwila wyrywały nas z i tak lekkiego snu. Na domiar złego zaczął padać deszcz, a silne podmuchy wiatru dołączyły do palety niechcianych dźwięków. 

Przerywany sen jest jednak lepszy niż żaden i chociaż pozornie wypoczynek był jakości wątpliwej, to zawsze to coś. Przy kolejnej pobudce była już 1:00, a deszcz nadal obijał się o dach namiotu. Przesunęliśmy budzik na 2:00, ostatecznie wychodząc o 3:00 powinno być okej, nawet o 4:00 powinniśmy dać radę, tylko ten popołudniowy śnieg mógłby martwić. Przed drugą budzimy się sami, nie słychać już deszczu, ale jakieś ruchy z daleka. Wyglądamy i widzimy, że po terenie kręcą się jakieś osoby, zapewne też szykują się na do wyjścia. Zbieramy swoje rzeczy, idziemy robić śniadanie do wspólnej kuchni w Stacji Meteo, a niecałą godzinę później jesteśmy gotowi.

Etap 6: ze Stacji Meteo pod Kazbek 5047m n.p.m.

Żegnamy się z Lucy i obiecujemy jej szybki powrót. Ta ponoć niedługo po naszym wyjściu ułożyła się do snu, w końcu była dopiero 3:00, więc przed nią jeszcze długa noc. My za to ruszamy we dwójkę, a w oddali przed sobą widzimy już 3 ekipy, za nami rusza jeszcze jedna. O tej godzinie nikt więcej nie zbiera się do wyjścia. Z latarkami na głowie ruszamy przez pierwszy odcinek do lodowca.

Noc jest ciemna, ale idzie nam się całkiem sprawnie, odpoczywamy, pijemy wodę, nie jest zimno, a co najważniejsze – już nie pada, a wiatr wieje nam w plecy. Jeju, jaka radość, że nie w oczy! Swoim tempem doganiamy wszystkie trzy ekipy, mijamy się, życzymy powodzenia. Na lodowiec docieramy jako pierwsi (chociaż później okazało się, że ktoś wyszedł dużo szybciej i spotkaliśmy dwóch Gruzinów dopiero pod szczytem). Robimy postój na jedzenie, założenie raków, liny i mocne złapanie czekana w ręce.

Przez lodowiec idziemy bez problemów, dwie szczeliny widać doskonale, a ścieżka jest tak wydreptana, że czujemy się jak na małej autostradzie. Powoli widać wstające słońce, ale chyba jest z innej strony niż zimą – tamtego wschodu słońca na Plateau chyba nic nie przebije. Jesteśmy już w miejscu, kiedy zimą zawróciliśmy i tym razem odbijamy w prawo idąc dalej. Czeka nas mozolne podejście i już boczny wiatr. Idziemy jednak pewnie, czujemy się dobrze, kondycyjnie jest okej.

Nie planujemy zawracać, czeka na nas Lucy i wiemy, że to musi być ten strzał, nie chcemy zostawiać jej po raz drugi.

Etap 7: na szczyt Kazbek 5047m n.p.m.

Ze Stacji Meteo na szczyt mamy jakieś 6,2 kilometra i 1350 metrów podejścia. Idziemy w pełnym mleku, aż znikąd wyłaniają się ci wspomniani Gruzini, którzy jak na złość pokazują nam złą drogę. Jak się okazuje 100 metrów dalej czeka na nas niewysoka ściana, po której wdrapujemy się na rakach i z czekanem. Niestety przez chmury nie widać nic, szczytu, szlaku i nikogo innego. Na szczęście kontrolując GPS wracamy na dobry tor, a przed nami już ostatnie metry.

Na szczycie chmury i wiatr nie odpuszczają, a my robimy pamiątkowe zdjęcia. Wiatr ma swoje minusy, ale też kiedy dmucha tak ostro, to całkiem duży plus. Bardzo szybko goni chmury i już po chwili otwiera się przed nami piękna panorama ośnieżonego Kaukazu! Teraz dopiero zaczyna się fotografowanie <3 Widokiem nie da się nasycić, ale wiatr i perspektywa tego, że Lucy pewnie już się obudziła i nas wypatruje, w końcu mamy już godzinę 8:00, sprawia że zawijamy się na pięcie i zaczynami drogę powrotną.

Etap 8: z Kazbeku do Stacji Meteo

Kiedy zaczynamy schodzić, zauważamy pierwsze ekipy, podchodzące pod szczyt. W oddali widzimy tych, którzy musieli ruszyć może godzinę później. Na zejściu wiatr nie daje się we znaki, przynajmniej niżej, bo sam Kazbek co chwilę chmurami zachodzi i znów się odsłania. Słońce zaczyna mocniej przygrzewać i aż ciężko uwierzyć, że pogoda ma się po południu załamać.

Po drodze znów nikt nie szczędzi gratulacji wracającym i słów powodzenia tym, co jeszcze mają spory kawał przed sobą. Nie ma się co rozwodzić, krok za krokiem wracamy bez żadnych trudności, a wiatr nam sprzyja, bo znów wieje w plecy 😀 Za lodowcem zdejmujemy sprzęt, zjadamy szybką kanapkę i lecimy dalej. Przed południem zza zakrętu wyłania się Meteo.

Pod stacją pędzimy prosto do ratowników, nasza Mała stoi i czeka na nas! Tak się martwiliśmy, ale mamy nadzieję, że czuła się tam dobrze przez te kilka godzin, a my dzięki niej ani na chwilę nie traciliśmy motywacji i dobrego tempa.

Etap 9: odpoczynek w Meteo i zejście do AltiHut

Dziękujemy milion razy, a chłopacy odsyłają nas, że mamy teraz zadbać o regenerację i zapraszają na herbatę, jak złapiemy oddech. Już we trójkę zabieramy się za obiad i uporządkowanie sprzętu. Po drodze co chwila ktoś zagaduje, a my zaczynamy zastanawiać się, co z kolejnym noclegiem. Pod Meteo chodzi fama, że rozbicie namiotu też jest opłatne, a my nie mamy przy sobie gotówki, poza tym nikt nic nie zbiera, więc nie wiemy na ile to prawda. 

Ostatecznie do zejścia na noc niż przekonuje nas wspomnienie poprzedniej nocy i hałas jaki docierał zewsząd. Postanawiamy zwinąć nasz obóz i zejść, nie całkiem na parking, tylko do AltiHut. Spakowani wracamy do namiotu Bezpiecznego Kazbeku i zaczyna się – herbatkowanie. 

Nie wiem do której siedzieliśmy w namiocie, ale wyszliśmy z niego dużo później, niż zakładaliśmy 😀 Dochodzimy na darmowe pole namiotowe obok Alti i ledwo udaje nam się rozbić przed zmrokiem! To była świetna decyzja, bo padamy jak muchy. Lucy ponownie nie pozwala nam na wyciągniecie nóg, bo ona też musi mieć miejsce dla siebie, ale śpimy jak zabici bez żadnych przeskadzaczy.

Etap 10: z AltuHut na parking pod cerkwią

Powolny poranek dnia trzeciego, to już sielanka i pełna radość ze zdobycia szczytu. Już bez pośpiechu zwijamy namiot i schodzimy na parking. Kazbeku nie widać, cerkwi nie widać, a wszędzie dookoła na horyzoncie chmury. Coś nam się nie zgadza, więc sprawdzamy prognozę, która zmieniła się o 180 stopni! Widoków chyba dziś nie będzie, więc czasami tak jest, że pogoda, która miała być dużo lepsza się bardzo zmienia.

Docieramy na parking do naszego domu, trzeba nam teraz trochę odpoczynku i jeszcze nieco celebracji z wejścia na szczyt. To nasze pierwsze wspólne 5 tysięcy! To znaczy moje i Krzyśka, bo na wejście we trójkę chcieliśmy zaczekać do kolejnego roku.

Niestety już wiemy, że był to ostatni taki trekking z Lucy. Nasza psinka zginęła w wypadku tydzień później. Ten wpis, jak i wiele innych, które pojawią się na blogu, będą wpisami z naszej podróży we troje, z najpiękniejszej podróży, jaka mogła nam się przytrafić.

Chcemy mówić o niej głośno i wspominać nieustannie, bo ona pokazał nam, czym jest radość i bezinteresowna miłość. Żaden artykuł z miejsca, gdzie byliśmy razem, nie może być pozbawiony tego pierwiastka.

Lucy zginęła w Gruzji i została pochowana pod Kazbekiem, pod Cerkwią Cminda Sameba. Przy okazji pomyślcie o niej ciepło, bo była przecudownym członkiem naszej rodziny.

Podsumowanie trasy, kilometrów i przewyższeń

Dzień 1:
Ze Stepancminda 1800m do Cerkwi Cminda Sameba 2160m > przejazd kamperem
Z Cerkwi Cminda Sameba 2160m do Stacji Meteo 3650m > 8,6 km, podejście 1510m
 
Dzień 2:
Ze Stacji Meteo 3650m na Kazbek 5047m > 6,2 km, podejście 1350m
Z Kazbeku 5047m do Meteo 3650m i do AltiHut 3014m  > 9,7km, zejście 2030m
 
Dzień 3:
AltiHut 3014m do Cerkwi Cminda Sameba 2160m > 6,6 km, zejście 920m
 
Podgląd mapy całej trasy z miasteczka na szczyt Kazbek

Dzięki za dziś!

Maja R.

Dodaj komentarz