O Kazbeku na blogu już było, kiedy zimą, w styczniu 2022 roku próbowaliśmy wejść na ten gruziński pięciotysięcznik. Wtedy nam się nie udało, a wyprawę zakończyliśmy na 4550 metrów. O zimowej wyprawie na Kazbek wszystkiego dowiesz się z innego wpisu. To samo zresztą tyczy się innych zimowych atrakcji Gruzji, w tym, co warto zobaczyć zimą na Gruzińskiej Drodze Wojennej.
Nasz rachunek z Kazbekiem nadal pozostawał otwarty, a dzięki temu, że szczyt ten jest stosunkowo łatwo dostępnym pięciotysięczniekiem (nie mam na myśli, że jest łatwym szczytem, ale że cała logistyka i przyjazd z Polski jest łatwy do zorganizowania), to postanowiliśmy spróbować swoich sił w wejściu latem! Czy się udało? Wszystko po kolei!

Kazbek nie jest najwyższym szczytem ani Gruzji, ani Kaukazu
- Elbrus (Rosja) – 5642 m
- Dychtau (Rosja) – 5203 m
- Szchara (Gruzja) – 5193 m
- Kosztan Tau (Rosja) – 5150 m
- Pik Puszkina (Gruzja) – 5100 m
- Dżangitau (Rosja) – 5058 m
- Kazbek (Gruzja) – 5047 m
- Mizhirgi (Rosja) – 5025 m
Skąd aż taka popularność Kazbeku
- w Europie nie mamy tak wysokich gór przypomnę, że Mont Blanc liczy 4696 m n.p.m., stąd nasze oczy kierują się ku Gruzji, Turcji, Rosji czy innym krojom na wschodzie.
- W Turcji mamy Ararat, który ze swoją wysokością 5137 m n.p.m. też mógłby być idealną opcją, tym bardziej, że od 2022 roku to tego kraju nie potrzebujemy już paszportu, wystarczy dowód osobisty. Jednak położenie Araratu przy granicy z Armenią sprawia, że wymagane są pozwolenia i wejście z przewodnikiem. Warto szukać biur podróży (nawet w Polsce), które takie wejścia organizują. Dla naszej dwójki w listopadzie 2021 lokalny przewodnik wyskoczył z ceną 600$ za osobę!
- W Rosji najwyższym szczytem jest Elbrus 5642 m n.p.m., często on jest też uznawany za najwyższy szczyt Europy, w zależności od interpretacji granicy. Tutaj wyjazd może być bardziej kosztowny, bo wiąże się z wizą. No i Elbrus to już dużo wyższy szczyt niż 5 tysięcy.
- Pozostałe dwa najwyższe szczyty Gruzji są zdecydowanie trudne technicznie i wymagają zupełnie innych umiejętności, więc Szchara i Pik Puszkina, mimo że wyższe, to stanowczo odpadają dla wielu, wielu, wielu.

Czy Kazbek to łatwy pięciotysięcznik?

Na Kazbek w sezonie, czyli kiedy?
Wejście latem vs wejście zimą – różnice w pigułce
- styczeń 2022 – na szlaku były pojedyncze osoby, przed nami z kościołka do Meteo szły 3 osoby, my daleko za nimi. Po drodze schronisko Altihut zamknięte, była otwarta boczna budka, więc awaryjnie było gdzie spać. Stacja Meteo otwarta, można urzędować we wspólnej kuchni i spać w otwartych pokojach na piętrowych łóżkach. W meteo spotkaliśmy ekipy z Francji, Ukrainy, Polski i Gruzina, śniegu było niewiele, więc rakiety się nie przydały, a temperatura utrzymywała się na poziomie -5 stopni wewnątrz budynku. Równie dobrze mogło być śniegu po szyję, mogło być zimniej, a ludzi mogło nie być wcale.
- lipiec 2022 – na szlaku wiele osób, część idzie tylko do Altihut lub pod lodowiec i wraca. Idą też konie, które za opłatą mogą wnieść Twój bagaż. Można spać i jeść w otwartym Alti i Meteo lub spać w namiocie za darmo (w Meteo być może jest to także płatne, ale nikt takiej opłaty nie zbierał). W Meteo sporo ludzi, medycy, a na szczyt wydreptana już mała autostrada. ALE równie dobrze mógł spaść też śnieg (tak, właśnie w sierpniu sypnęło zdrowo), a temperatura może dać w kość.

Kazbek samemu czy z grupą zorganizowaną
Nie ma jednak takiej konieczności. To znaczy, wymogu, bo na szczyt można pójść na własną rękę. Jeśli wejdziesz z własnym sprzętem do spania (namiot itd.) oraz z jedzeniem, to prawdopodobnie koszt wejścia na szczyt, wyniesie Cię tyle, co nas – czyli całe 0 złotych!
A jeszcze! Maja, co z tym pozwoleniem? Czy na wejście jest potrzebny jakiś permit?*
Szczerze? My nie mieliśmy, nie znamy ludzi, który by mieli, nikt o nic nie pytał, nikt nic nie wiedział 🙂 A to jeszcze dodam, że było wiele Rosjan i pytaliśmy ich, jak szlak wygląda od strony ich kraju i w odpowiedzi usłyszeliśmy, że nie jest on popularny i dość trudny. Nie ma infrastruktury, więc wychodząc z miasta/bazy/parkingu idzie się 2-3 dni. Może przez to żadne rosyjskie władze tego nie pilnują?
TO TYLKO MOJA MYŚL, NIE WIEM, JAK TO WYGLĄDA OD STRONY PRAWNEJ. MÓWIĘ O NASZYM DOŚWIADCZENIU, A TWOJA DECYZJA, POZOSTAJE TWOJĄ DECYZJĄ I ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ!
* Kazbek leży na granicy Gruzja – Rosja, a szlak prowadzi przez jakiś odcinek po stronie rosyjskiej.

Samodzielna organizacja wyjazdu z Polski
- wybierając się do Gruzji samolotem najwygodniej będzie lecieć do Tbilisi, skąd najszybciej dostaniemy się u podnóża Kazbeku (155km).
- niestety lot najtańszy odbywa się tylko WizzAir’em i to tylko do Kutaisi, więc od razu czeka na Ciebie dłuższa podróż do Stepancminda (330km).
- chociaż w związku z koniecznością zabrania dotatkowego bagażu (potrzebny sprzęt), warto zwrócić uwagę na inne linie, bo być może trafi się okazja na bilet chociażby LOT-em do Tbilisi za podobną kwotę.
- aby przylecieć do Gruzji nie potrzebujesz paszportu, wystarczy tylko dowód osobisty, obecnie Gruzja nie wymaga testów w ogóle, ale to musisz już sprawdzić samemu na stronie govu.
- po wylądowaniu czy to w Tbilisi, czy w Kutaisi czeka Cię podróż do Stepancminda, czyli miasteczka na całkowitej północy Gruzji. Dojazd tutaj transportem publicznym kosztował wcześniej około 40-60 lari, ale i w Gruzji pędzi inflacja (2022 rok).
- aby zapłacić za te przyjemności nie polecamy wymieniać waluty w Polsce, bo kursy nie są zbyt korzystne. Gruzińska walutę lari (GEL) najlepiej nabyć w kantorze wymieniając euro lub dolary. My polecamy też używanie karty Revolut lub Curve i wypłacić pieniądze z bankomatu.
- gaz do kuchenki i jedzenie spokojnie kupić można w samym Stepancminda nawet w warzywniaku, ale możesz też zajrzeć do siedziby polskiej agencji Mountain Freaks (która zimą jest zamknięta, ale latem już otwarta i nie da się jej przeoczyć).

Ubezpieczenie na trekking w Gruzji
- czy ubezpieczenie obejmuje tylko Europę, czy cały Świat, bo jeśli tylko Europę, to upewnij się, że wchodzi w to Gruzja (czasami właśnie Gruzja i Turcja lubią być tutaj problematyczne, ponieważ są na granicy kontynentów).
- czy ubezpieczenie obejmuje sporty ekstremalne i do jakiej wysokości! Tutaj naprawdę wielka uwaga, ponieważ czasami tak jest, że ubezpieczenie obejmuje wysokość np. do 5000 m n.p.m. i myślisz sobie, okej niech będzie. Z tym że jeśli Twoim założeniem był atak na górę wyższą niż ten limit, to jeśli doznasz uszczerbku na wysokości nawet 3400 m n.p.m. ubezpieczalnia nie pokryje kosztów.

Sprzęt na Kazbek – nasza wersja lato
- odpowiednie ubranie: bielizna termo aktywna, ciepłe warstwy, ponieważ atak zaczyna się w nocy, gdzie odczuwalna temperatura może (ale nie musi) być niska, puchowa kurtka, rękawice, nakrycie głowy i buffy, które szczelnie osłonią nas od wiatru.
- odpowiednie obuwie: buty wysokogórskie, ciepłe skarpetki plus kilka na zmianę, bo suche stopy są ogromnie ważne.
- sprzęt: lina, uprząż, taśmy i inne karabinki, czekan, kask, latarka, raki, okulary przeciwsłoneczne (ale nie takie z bazaru za 20zł)/gogle, naładowany GPS i sprzęt do komunikowana się między sobą w razie wypadku.
- inne: plecak, apteczka, karimata, ciepły śpiwór, namiot, kuchenka i przyrządy do gotowania, termos, bidony na wodę.
- jedzenie: kto co lubi, co ma dużo kalorii, pozwoli nam się rozgrzać, podniesie morale i dobrze sprawdzi się na atak szczytowy.

Gotowi? No to możemy ruszać na Kazbek! A nie, jeszcze to:
NASZA AKCJA GÓRSKA W LIPCU TRWAŁA 2 DNI I KILKA GODZIN, DLACZEGO TAK KRÓTKO?
Ile dni potrzeba, aby wejść na Kazbek?
- mieliśmy bardzo dobrą aklimatyzację! Na miesiąc przed przyjazdem pod Kazbek byliśmy w Iranie, gdzie chodziliśmy po górach 4800-4500 metrów, parkowaliśmy samochodem na 3000. To było niebo, a ziemia w porównaniu z aklimatyzacją, jaką mieliśmy (a w zasadzie, jakiej nie mieliśmy) zimą.
- trafiliśmy na, jak się okazało dobre warunki, chociaż całkowicie przypadkiem. Kiedy doszliśmy do Meteo, prognozy na kolejny dzień były słabe, a na jeszcze kolejny genialne. Zdecydowaliśmy się jednak spróbować w dzień kolejny (niżej opowiem, jak się prognozy zmieniły o 180 stopni!) i..
- była z nami Lucy, nasza kochana psinka, która została w stacji Meteo z polskimi medykami. Nie powiem, ale szybkie wejście i zejście do niej było dla nas bardzo motywujące i gdzieś podskórnie czuliśmy, że to nasza jedyna szansa, bo nie chcemy jej zostawiać po raz drugi, jeśli nam za pierwszym razem nie wyjdzie.

Etap 1: ze Stepancminda do Cerkwi Cminda Sameba
Już przy dolnym parkingu wszyscy machali nam, że droga jest zamknięta i można przejechać tylko objazdem, który oczywiście wymaga napędu 4×4, inaczej się nie da. Olaliśmy, ale już kilkaset metrów dalej stał samochód jednego taksówkarza i ten blokował przejazd i też machał rękami, że nie damy rade pojechać objazdem. E tam!
Skręciliśmy z asfaltu w prawo na starą drogę, która funkcjonowała lata temu i – dojechaliśmy. Były dziury i woda na drodze ze strumienia, plus bardzo wąski most, to fakt. Jednak bez problemu nasze Vario wjechało i zjechało tą trasą (nawet dwukrotnie). Tym sposobem zaoszczędziliśmy kilkadziesiąt lari na wjazd, ewentualnie kilka kilometrów trekkingu. Parking na górze jest darmowy, więc na spokojnie można się tutaj spakować, przespać i kolejnego poranka ruszyć w górę. Dzięki temu ruszamy z poziomu 2180m n.m.p., zamiast z 1800m n.p.m.


Etap 2: od Cerkwi do AltiHut 3014m n.p.m.







Etap 3: z AltiHut 3014m n.p.m. do Stacji Meteo 3650m n.p.m.



Etap 4: biwak i odpoczynek w Stacji Meteo


Lucy w Stacji Meteo na 3610m n.p.m., czyli co z naszym psem
Kolejną przeszkodą był lodowiec, a my nie mieliśmy dobrych szelek dla Lucy, nie mieliśmy też odpowiedniej smyczy z amortyzatorem, ani gogli na śnieg. Poza tym uznaliśmy, że Lucy jest młoda i ma czas na takie ekstrema. Na sam szczyt nie chcieliśmy zabierać psiny.
Wiemy jednak, a przynajmniej mieliśmy takie wyobrażenie, że pod Kazbekiem w tym okresie będzie wiele osób, wielu Polaków, w tym z pewnością osoby ogarnięte, które zrozumieją naszą sytuację. Nie musieliśmy szukać długo. Chłopaki z Bezpiecznego Kazbeku od razu podłapali temat, zrozumieli nas i bez mrugnięcia okiem zaproponowali swoją pomoc, a my? Nie mogliśmy trafić lepiej! Dogadaliśmy, o której planujemy ruszać i przyprowadzimy Lucy pod opiekę ratowników. Planowo – wyjście o godzinie 2:00, więc chyba czas się ogarniać!

Etap 5: wieczór przed planowanym atakiem
Przed nami była jak się okazało fatalna noc, chociaż ciężko nazwać nocą sen od 18:00 do 1:00. Ale z drugiej strony, jeszcze ciężej było nazwać to snem. Przez długi czas w ogóle nie mogliśmy zasnąć mimo zasłoniętego buffa na twarzy. Kiedy słońce zaszło zaczęły osypywać się kamienie, które co prawda nam nie zagrażały, ale robiły tyle hałasu, że co chwila wyrywały nas z i tak lekkiego snu. Na domiar złego zaczął padać deszcz, a silne podmuchy wiatru dołączyły do palety niechcianych dźwięków.
Przerywany sen jest jednak lepszy niż żaden i chociaż pozornie wypoczynek był jakości wątpliwej, to zawsze to coś. Przy kolejnej pobudce była już 1:00, a deszcz nadal obijał się o dach namiotu. Przesunęliśmy budzik na 2:00, ostatecznie wychodząc o 3:00 powinno być okej, nawet o 4:00 powinniśmy dać radę, tylko ten popołudniowy śnieg mógłby martwić. Przed drugą budzimy się sami, nie słychać już deszczu, ale jakieś ruchy z daleka. Wyglądamy i widzimy, że po terenie kręcą się jakieś osoby, zapewne też szykują się na do wyjścia. Zbieramy swoje rzeczy, idziemy robić śniadanie do wspólnej kuchni w Stacji Meteo, a niecałą godzinę później jesteśmy gotowi.


Etap 6: ze Stacji Meteo pod Kazbek 5047m n.p.m.
Żegnamy się z Lucy i obiecujemy jej szybki powrót. Ta ponoć niedługo po naszym wyjściu ułożyła się do snu, w końcu była dopiero 3:00, więc przed nią jeszcze długa noc. My za to ruszamy we dwójkę, a w oddali przed sobą widzimy już 3 ekipy, za nami rusza jeszcze jedna. O tej godzinie nikt więcej nie zbiera się do wyjścia. Z latarkami na głowie ruszamy przez pierwszy odcinek do lodowca.
Noc jest ciemna, ale idzie nam się całkiem sprawnie, odpoczywamy, pijemy wodę, nie jest zimno, a co najważniejsze – już nie pada, a wiatr wieje nam w plecy. Jeju, jaka radość, że nie w oczy! Swoim tempem doganiamy wszystkie trzy ekipy, mijamy się, życzymy powodzenia. Na lodowiec docieramy jako pierwsi (chociaż później okazało się, że ktoś wyszedł dużo szybciej i spotkaliśmy dwóch Gruzinów dopiero pod szczytem). Robimy postój na jedzenie, założenie raków, liny i mocne złapanie czekana w ręce.
Przez lodowiec idziemy bez problemów, dwie szczeliny widać doskonale, a ścieżka jest tak wydreptana, że czujemy się jak na małej autostradzie. Powoli widać wstające słońce, ale chyba jest z innej strony niż zimą – tamtego wschodu słońca na Plateau chyba nic nie przebije. Jesteśmy już w miejscu, kiedy zimą zawróciliśmy i tym razem odbijamy w prawo idąc dalej. Czeka nas mozolne podejście i już boczny wiatr. Idziemy jednak pewnie, czujemy się dobrze, kondycyjnie jest okej.
Nie planujemy zawracać, czeka na nas Lucy i wiemy, że to musi być ten strzał, nie chcemy zostawiać jej po raz drugi.





Etap 7: na szczyt Kazbek 5047m n.p.m.
Ze Stacji Meteo na szczyt mamy jakieś 6,2 kilometra i 1350 metrów podejścia. Idziemy w pełnym mleku, aż znikąd wyłaniają się ci wspomniani Gruzini, którzy jak na złość pokazują nam złą drogę. Jak się okazuje 100 metrów dalej czeka na nas niewysoka ściana, po której wdrapujemy się na rakach i z czekanem. Niestety przez chmury nie widać nic, szczytu, szlaku i nikogo innego. Na szczęście kontrolując GPS wracamy na dobry tor, a przed nami już ostatnie metry.
Na szczycie chmury i wiatr nie odpuszczają, a my robimy pamiątkowe zdjęcia. Wiatr ma swoje minusy, ale też kiedy dmucha tak ostro, to całkiem duży plus. Bardzo szybko goni chmury i już po chwili otwiera się przed nami piękna panorama ośnieżonego Kaukazu! Teraz dopiero zaczyna się fotografowanie <3 Widokiem nie da się nasycić, ale wiatr i perspektywa tego, że Lucy pewnie już się obudziła i nas wypatruje, w końcu mamy już godzinę 8:00, sprawia że zawijamy się na pięcie i zaczynami drogę powrotną.






Etap 8: z Kazbeku do Stacji Meteo
Kiedy zaczynamy schodzić, zauważamy pierwsze ekipy, podchodzące pod szczyt. W oddali widzimy tych, którzy musieli ruszyć może godzinę później. Na zejściu wiatr nie daje się we znaki, przynajmniej niżej, bo sam Kazbek co chwilę chmurami zachodzi i znów się odsłania. Słońce zaczyna mocniej przygrzewać i aż ciężko uwierzyć, że pogoda ma się po południu załamać.
Po drodze znów nikt nie szczędzi gratulacji wracającym i słów powodzenia tym, co jeszcze mają spory kawał przed sobą. Nie ma się co rozwodzić, krok za krokiem wracamy bez żadnych trudności, a wiatr nam sprzyja, bo znów wieje w plecy 😀 Za lodowcem zdejmujemy sprzęt, zjadamy szybką kanapkę i lecimy dalej. Przed południem zza zakrętu wyłania się Meteo.
Pod stacją pędzimy prosto do ratowników, nasza Mała stoi i czeka na nas! Tak się martwiliśmy, ale mamy nadzieję, że czuła się tam dobrze przez te kilka godzin, a my dzięki niej ani na chwilę nie traciliśmy motywacji i dobrego tempa.



Etap 9: odpoczynek w Meteo i zejście do AltiHut
Dziękujemy milion razy, a chłopacy odsyłają nas, że mamy teraz zadbać o regenerację i zapraszają na herbatę, jak złapiemy oddech. Już we trójkę zabieramy się za obiad i uporządkowanie sprzętu. Po drodze co chwila ktoś zagaduje, a my zaczynamy zastanawiać się, co z kolejnym noclegiem. Pod Meteo chodzi fama, że rozbicie namiotu też jest opłatne, a my nie mamy przy sobie gotówki, poza tym nikt nic nie zbiera, więc nie wiemy na ile to prawda.
Ostatecznie do zejścia na noc niż przekonuje nas wspomnienie poprzedniej nocy i hałas jaki docierał zewsząd. Postanawiamy zwinąć nasz obóz i zejść, nie całkiem na parking, tylko do AltiHut. Spakowani wracamy do namiotu Bezpiecznego Kazbeku i zaczyna się – herbatkowanie.
Nie wiem do której siedzieliśmy w namiocie, ale wyszliśmy z niego dużo później, niż zakładaliśmy 😀 Dochodzimy na darmowe pole namiotowe obok Alti i ledwo udaje nam się rozbić przed zmrokiem! To była świetna decyzja, bo padamy jak muchy. Lucy ponownie nie pozwala nam na wyciągniecie nóg, bo ona też musi mieć miejsce dla siebie, ale śpimy jak zabici bez żadnych przeskadzaczy.


Etap 10: z AltuHut na parking pod cerkwią
Powolny poranek dnia trzeciego, to już sielanka i pełna radość ze zdobycia szczytu. Już bez pośpiechu zwijamy namiot i schodzimy na parking. Kazbeku nie widać, cerkwi nie widać, a wszędzie dookoła na horyzoncie chmury. Coś nam się nie zgadza, więc sprawdzamy prognozę, która zmieniła się o 180 stopni! Widoków chyba dziś nie będzie, więc czasami tak jest, że pogoda, która miała być dużo lepsza się bardzo zmienia.
Docieramy na parking do naszego domu, trzeba nam teraz trochę odpoczynku i jeszcze nieco celebracji z wejścia na szczyt. To nasze pierwsze wspólne 5 tysięcy! To znaczy moje i Krzyśka, bo na wejście we trójkę chcieliśmy zaczekać do kolejnego roku.



Niestety już wiemy, że był to ostatni taki trekking z Lucy. Nasza psinka zginęła w wypadku tydzień później. Ten wpis, jak i wiele innych, które pojawią się na blogu, będą wpisami z naszej podróży we troje, z najpiękniejszej podróży, jaka mogła nam się przytrafić.
Chcemy mówić o niej głośno i wspominać nieustannie, bo ona pokazał nam, czym jest radość i bezinteresowna miłość. Żaden artykuł z miejsca, gdzie byliśmy razem, nie może być pozbawiony tego pierwiastka.
Lucy zginęła w Gruzji i została pochowana pod Kazbekiem, pod Cerkwią Cminda Sameba. Przy okazji pomyślcie o niej ciepło, bo była przecudownym członkiem naszej rodziny.

Podsumowanie trasy, kilometrów i przewyższeń
Z Kazbeku 5047m do Meteo 3650m i do AltiHut 3014m > 9,7km, zejście 2030m
Dzięki za dziś!
Maja R.