Nie macie pojęcia, jak chciałabym napisać poradnik o robieniu świetnych nocnych zdjęć. Jednak ażeby takowy mógł powstać muszą zostać spełnione pewne warunki, konieczne że tak powiem. Uważam, że no cóż – trzeba umieć takie zdjęcia robić 😁. Ja nie umiem, choć mam nadzieję, że kiedyś się nauczę. Ale że nic nie przychodzi łatwo, to należy ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Szukać informacji, czytać, oglądać świetne poradniki, można nawet wybrać się na płaty kurs. Często ich program powala mnie swoją atrakcyjnością, prowadzący swoimi pracami, ale mocno powala mnie też cena. Wiem że jest tego warta, ale ja nie jestem jeszcze gotowa aby tyle zapłacić. Dlatego dziś jeszcze informacji o tym jak takie świetne zdjęcia robić nie będzie. Będzie o czymś innym – o zimie w górach po naszemu – w formie szybkich pytań i odpowiedzi.
UWAGA:
❗ Od 1 marca do 30 listopada obowiązuje zakaz poruszania się po Parku od zmierzchu do świtu
❗ Od 1 grudnia do 15 maja zamknięte są szlaki: Morskie Oko – Świstówka – Dolina Pięciu Stawów, Dolina Tomanowa – Chuda Przełęczka, Przełęcz na Grzybowcu – Wyżna Przełęcz Kondracka
Gdzie można nocować w Tatrzańskim Parku Narodowym?
Biwakowanie „na dziko” jest w naszym kraju zabronione zarówno w Parkach Narodowych, jak i w Parkach Krajobrazowych. Rozbić namiot można ewentualnie w miejscach do tego wyznaczonych, o ile takie w danym parku istnieją. Gdzie zatem można spać w sercu Tatrzańskiego Parku Narodowego? Do naszej dyspozycji jest osiem Schronisk PTTK. Biwakując w jakimkolwiek parku narodowym łamiesz prawo i musisz liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami, tj. mandatem.
Czy są od tej reguły wyjątki?
Szczerze mówiąc sama nie wiem jak to wygląda pod względem regulaminów, ale w okresie nie tylko letnim, ale też zimowym normą były osoby śpiące dookoła pewnego najbardziej znanego tatromaniakom schroniska. Ludzie spali dookoła w namiocikach, w samych śpiworach, na ławkach i pod ławkami. Podejrzewam, że w świetle przepisów odpowiednie władze mogły im wręczyć pewien papier do przelewu – także nie sądzę aby były tu jakieś wyjątkowe sytuacje. Czyli jak wyżej „łamiesz prawo i musisz liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami, tj. mandatem”.
Czy schroniska PTTK w czasach covid-19 otwarte dla turystów?
Powiem tak, kiedy my byliśmy w Tatrach owszem działały. Jednak to czy dane schronisko jest otwarte po pierwsze regulują znane nam już rozporządzenia, więc pierwsze co to sprawdziłabym jaki obecnie jest status obiektów podobnego typu. Podczas naszej wizyty schroniska jak wspominałam działały, co nie jest równoznaczne z tym, że były otwarte w dosłownym tego słowa znaczeniu. Mijaliśmy 4 schroniska i dwa z nich działały, ale dla turysty niezameldowanego drzwi były zamknięte, istniała tylko opcja zamówienia jedzenia przez okienko. Za to inne dwa były i działające i otwarte dla każdego. Jeśli chcesz iść w góry najlepiej zadzwoń do konkretnych obiektów na trasie i dowiedz się jak funkcjonują. Nam teoretycznie schroniska na tym wypadzie nie były niezbędne, ale wejście chociaż na moment do ciepłego obiektu, zdjęcie kurtki, skorzystanie z toalety i kuchni turystycznej – to czasami nazywa się szczęście, które teraz doceniam też bardzo mocno. Fakt, że są to schroniska, zamknięte schroniska trochę mnie boli. Może jest to spowodowane moim zbyt dosłownym rozumieniem tego słowa, a może tym że my jesteśmy turystami takimi co nie idą na piwo, pierogi czy naleśnika. My w schronisku potrzebujemy miejsca na odpoczynek, ogrzanie ciała, ewentualny nocleg byle gdzie, ciepły prysznic.
Jak się przygotować do takiego wyjścia na kilka dni w góry zimą?
I tutaj mamy rozbudowaną odpowiedź, bo wszystko jednak zależy. My zawsze wychodzimy z założenia, że idąc na taki trekking musimy być samowystarczalni. Musimy być sobie kapitanem, starem, okrętem i nie możemy dać się ponieść fali. Nie jemy w schroniskach, więc musimy nieść ze sobą swoje jedzenie na kilka dni i cały zestaw do gotowania. Nawet latem jest nam potrzebny ciepły posiłek, a zimą to w ogóle nie ma opcji żeby iść chociaż na jeden dzień bez cieplego obiadu i herbaty. Tym razem nie spaliśmy też w schroniskach, więc musieliśmy mieć ze sobą cały sprzęt do przetrwania nocy. Dodatkowo w górach panują bardzo zmienne warunki, dlatego ubrania też muszą dawać nam komfort w różnych wariantach pogodowych. Trochę tego jest dlatego nasze plecaki, które miały około 50l były trochę za małe na to wszystko no i umówmy się, nie ważyły też 10 kilogramów.. Było co dźwigać, więc nie powiem żeby przygotowanie fizyczne nie było ważne, bo jest i to cholernie. No i mimo że na koniec, to wcale nie najmniej ważne: zawsze sprawdzamy warunki pogodowe, prognozy, komunikaty TPN, informacje lawinowe. Idąc w Tatry co najmniej instalujemy na telefonie aplikację Ratunek.
Ja pierdzielę, mi rano jest zimno w łóżku, a co dopiero w namiocie – wytłumacz mi – jak?
Zimno to pojęcie bardzo szerokie, bo spaliśmy już w różnych zimnach i dla każdego zimno to też trochę co innego. Raz spałam w sierpniu na siedząco ubrana we wszystko co miałam, bo w Dolomity zabrałam śpiwór z dyskontu. I ja wiem, że Dolomity to jednak góry, ale bez przesady, żeby w sierpniu takie rzeczy? Okej, wszystko jest kwestią dobrego przygotowania. Z jednej strony potrzebny jest odpowiedni sprzęt, tego się nie przeskoczy. Jednak z drugiej potrzebne są pewne umiejętności, których po prostu musimy się nauczyć. Ja nazwę to takim zimowym rytuałem, systemem działania który mamy już trochę przerobiony. Wyuczeni na wielu wyjazdach często nikt już nie zadaje pytań, bo doskonale wiemy co i jak zrobić, aby szybko zabezpieczyć się przed wymarznięciem.
Jaki macie sprzęt do spania, co jest takim minimum?
Nie powiem o minimalnej jakości sprzętu, bo to może być bardzo dyskusyjne. Powiem o sprzęcie, bez którego ja sobie wyjścia zimą w góry (pod namiot) nie wyobrażam. Jeśli na biwak to namiot, chyba że idziemy z myślą spania w śnieżnej jamie – aczkolwiek ja, człowiek który nie lubi niespodzianek i tak pewnie obstawałabym przy pomyśle, aby namiot jednak zabrać, tak na w razie czego. Namioty mamy cztery (dwu, 2x trzy i 4 osobowy) i każdy jest innej jakości. W sumie na wyjazdach sprawdzają się wszystkie bez większych problemów. Tym razem mieliśmy wyprawową trójkę z fartuchami śnieżnymi marki Husky i była bez zarzutów. Śpiwory mamy różne, ja używam Rock Montana firmy Montana (komfort -17 stopni), a Krzysiek Extreme Ladies Motion od Husky (komfort niski -12 stopni). Oby dwa to syntetyki, swoje ważą i zajmują więcej miejsca niż mamy w plecakach, ale my już się nauczyliśmy i wolimy je nosić i się wyspać w cieple, niż ledwo przetrwać noc. Karimata też jest ważna (chociaż nie pytajcie na czym spał tym razem Paweł) chociaż tutaj mamy raczej zwykłe, grubsze z materiałem izolującym. Do tego oczywiście odpowiednie ciuchy, buty i gazówka, bez tego na kilka dni zimą nigdzie się nie wybieram.
Jak sprawa z temperaturą, ile w nocy było stopni?
Tej nocy, a w zasadzie w te kilka nocy było różnie, ale bardzo ciepło. Pierwsze dwie nocki były zimniejsze, a kiedy dojechał do nad Paweł z termometrem pokazywał on w namiocie -6 stopni w nocy. To naprawdę niewiele, tzn. to naprawdę niewielki minus. Mieliśmy już okazję spać w zimniejsze dni, dlatego byliśmy pozytywnie zaskoczeni. We trójkę w namiocie było nam też cieplej, na spokojnie spałam tylko w jednej warstwie termoaktywnej odzieży. Byliśmy przygotowani na jeszcze kilka stopni mniej. Nie będę kozaczyć, ale gdyby było nawet poniżej 10 stopni spalibyśmy komfortowo, jedynie nie wychodziłabym tak chętnie na zewnątrz robić zdjęcia. To naprawdę nie jest żadna ignorancja z mojej strony, po prostu jeśli w nocy śpisz w cienkiej bieliźnie i jeszcze rozpinasz śpiwór wychodząc przy tym trzy razy robić foty, to kurde chyba nie jest tak źle. JEDNAK my mieliśmy bardzo dobre warunki w ogóle! Ilość stopni na termometrze to jeden parametr. Odczuwalna mogłaby być zupełnie inna przy innych warunkach atmosferycznych. Mieliśmy dobre okno i tyle.
Co zrobić kiedy jestem zmarzluchem?
Zapisz się na Runmageddon* 😀 Serio to nie żart, jeszcze przed c-19 powiedziałabym Ci to bez mrugnięcia okiem. Znajdź sobie zimową edycję tego biegu i leć. Ja też byłam zmarzluchem i w ten sposób postanowiłam z tym zawalczyć. Jakieś 3 lata temu powiedziałam dość moim wiecznie zimnym kończynom i ciału w dreszczach przy najmniejszym podmuchu wiatru. Wykupiłam całego Zimowego Weterana z myślą nie tyle o biegu, co o przygotowaniu się i włączeniu myślenia. Przez te trzy biegi kolejno rozprawiałam się z moimi głupimi nawykami i mocno skupiłam się na obserwacji swojego ciała. Kiedy jesteś mokry od szyi w dół i potrzebujesz ciągle mieć czucie w dłoniach nie ma opcji – musisz myśleć do przodu. Tego nauczyły mnie zimowe biegi z przeszkodami, obnażyły moje błędy popełniane zimą. Kiedy zaczęłam je eliminować, kiedy nauczyłam się podejmować decyzję na kilka chwil do przodu w oparciu o analizę sytuacji jest o niebo lepiej. Jeśli po prostu nie lubisz zimna – okej w sumie nic z tym raczej nie zrobisz, ja np. nie lubię upałów. Jednak jeśli chcesz nauczyć się funkcjonować na mrozie zacznij obserwować ciało, a gwarantuję Ci, że wyłapiesz wiele błędów. Często po prostu ‘bycie zmarzluchem’ oznacza ni mniej, ni więcej jak to, że reagujesz na reakcje organizmu zbyt późno.
*Runmageddon to jeden z polskich biegów z przeszkodami, których przed pandemią było już całkiem sporo. Chodzi o bieg na pewnym dystansie (od 3km, przez dystanse około 6, 12 i 20km aż do koronnego 40+) z przeszkodami na trasie. Lato czy zima nie ma znaczenia, na trasie zawsze czekał nas kontener z lodem, rzeki, strumienie, przeręble. Nigdy nie było się suchym na mecie.
Zima, góry, zbliża się zachód słońca i co dalej?
Najbardziej lubimy ulokować się w punkcie docelowym jeszcze przed zachodem słońca/zmierzchem. Staramy się znaleźć osłonięte od wiatru miejsce i na pierwszy ogień zawsze idzie rozkładanie namiotu. Ubieramy puchówki i działamy, po czym układamy karimaty i wrzucamy już śpiwory. Często wchodzimy do środka by się przebrać. Jeśli mamy przepocone ubranie lepiej założyć świeże, niż doprowadzić do wychłodzenia. Szykujemy kuchenkę i w zależności gotujemy albo ciepły posiłek, albo grzejemy wrzątek na herbatę i kawę (tak dobrze czytasz, kawę na zachód słońca). Tak przygotowani możemy już czekać na zachód słońca i noc. To nie jest żadna filozofia. Wydaje mi się, że najważniejsze jest, aby zrobić to sprawnie. Nawet jeśli ze słońcem na niebie jest jeszcze ciepło, to gwarantuję Wam, że zimą po zachodzie temperatura spada jakby ktoś kręcił pokrętłem od głośności radia. Nigdy się nie gubimy, bo znamy swój sprzęt i wiemy jak go używać. Znamy też siebie i to też jest ważne. Nikt nie czeka aż coś zrobi się samo, Czasami chłopacy rozkładają namiot, a ja robię jeszcze zdjęcia lub przygotowuję kolację, ale to zawsze jest jakieś wspólne działanie.
Czy naprawdę komukolwiek chce się wstawać w nocy robić zdjęcia?
Tak, chce się ale to wszystko zależy. Po pierwsze musi mi się chcieć, bo Krzysiek nosi cholernie ciężki statyw i urwałby mi głowę, gdyby robił to na darmo. A na poważnie, jeśli pogoda jest sprzyjająca to jasne, że wychodzimy. Dlatego właśnie potrzebuję dobrych ciuchów i ciepłych śpiworów. Jeśli budzik dzwoni o 3:00, a mi jest ciepło, na zewnątrz nie wieje wiatr to chętnie wychodzę, bo wiem że po powrocie nadal będę spała jak księżniczka. Nawet minusowa temperatura nie studzi mojego entuzjazmu, bo kurde – nocne zdjęcia mi się naprawdę podobają i Jezu jak ja bym chciała umieć robić takie foty! Nie jestem w tych co patrzą jak inni coś umieją, albo z tych co myślą co to komu z nieba nie spadło. Jeśli chcę się nauczyć robić takie zdjęcia to musze wstawać o tej 1:00, ustawiać ten statyw i próbować, patrzeć, sprawdzać, porównywać. Oglądam sobie filmy na YouTube, czytam na blogach, ale ostatecznie to ja musze z tym aparatem wyjść i sprawdzić to w praktyce. A co jeśli pogoda jest kiepska, a ja jestem zmęczona? Śpię bez żalu.
Co Ci potrzeba żeby robić zdjęcia w nocy?
Ogólnie to podejrzewam, że aparat i obiektyw, chociaż te cuda, którzy ludzie umieją zrobić dziś telefonami.. Mamy już ten sprzęt to i jakaś jego podstawowa znajomość się przyda, tryb manualny i szybka umiejętność zmiany parametrów na pewno pomoże Ci mniej zmarznąć. Jeśli zmienisz czas naświetlania w sekundę to bankowo będzie to lepsze niż szukanie w aparacie, gdzie to ustrojstwo ma ukryte takie opcje. Jak już wspomniałam mam też statyw i dużo chęci. Jak wychodzę z namiotu zakładam ciepłe spodnie, kurtę czapę i rękawiczki. Mam takie z gumką na nadgarstki, to nie muszę się bać, że przy zdejmowaniu z dłoni spadną w śnieg. Na głowie czołówka, a w kieszeni trzymam chemiczne ogrzewacze do rąk – tak na w razie czego. Wiem, że jak zmarznę za szybko to nici ze zdjęć, a im dłużej wytrzymam na zewnątrz, tym więcej prób mogę wykonać. To ta znajomość ciała o której pisałam wcześniej, jak się zawczasu przygotujesz będzie naprawdę dobrze.
Budzisz się rano i co dalej?
I oceniam jak szybko muszę iść siku 😂 Jak muszę to pędzę, a jak nie to na luzie. Jak wstaję na wschód to się szykuję do wyjścia. Jak nie to czasami tylko rozpinamy drzwi od namiotu, naciągamy czapki i tak patrzymy. Nie składamy namiotu od razu, dlatego budzimy się bardzo wcześnie. Jeszcze w naszym domku chcemy zjeść śniadanie, spokojnie się ubrać i spakować. Tak naprawdę ostatnia rzeczą jaką robimy rano jest złożenie namiotu i posprzątanie. To jest ważne, szczególnie w kontekście tego co pisałam na samym początku. Nie ma po nas zostać śladu, to naprawdę bardzo ważne. Jesteśmy tutaj bowiem dla własnej przyjemności, co nie uprawnia nas do zabierania jej innym swoim postępowaniem.
Póki co odpowiedziałam na większość pytań. Mam nadzieję, że co niektórym przybliżyłam nieco ten temat. Każdy kiedyś zaczynał i popełniał błędy i w sumie zawsze znajdzie się coś do poprawy. Pewnie nie jeden by się za głowę złapał czytając moje odpowiedzi, ale ilu ludzi tyle opinii. Napisałam Wam szczerze, co do mnie jest ważne, ale niech jeszcze jedno zdanie wybrzmi głośno.
Nauka jest rzeczą normalną, popełnianie błędów jest w nią wpisane – chodzi po prostu o zdobywanie doświadczenia, na własnej skórze człowiek nauczy się najwięcej. Ostatecznie każdą radę skądkolwiek trzeba przerobić na sobie i dostosować ją dla własnego stylu podróżowania. Miejmy tylko na uwadze, by za tą naszą nauką nie poszła utrata zdrowia! Góry zimą potrafią być bardzo niebezpieczne, dlatego cokolwiek robimy, róbmy z rozwagą, pokorą i głową na karku. Nie bójmy się pytać i prosić o pomoc, nie bójmy się zawrócić, powiedzieć sobie stop. Czasami raz trzeba odpuścić, aby móc zrobić to później jeszcze kilkukrotnie.
Dbajcie o siebie na szlaku, szczyty nie uciekną.
Maja R.