Park Narodowy Snowdonia w Walii i jego najwyższy szczyt Snowdon – wspomnienia 2016 r.

Z racji ostatnio pisanej przeze mnie serii wpisów na temat Parku Narodowego Snowdonia postanowiłam zmierzyć się ze wspomnieniami i napisać artykuł o tym, jak to kiedyś już dostarliśmy do tego miejsca przy okazji innej wizyty w UK. Był to początek marca 2016 roku, kiedy wspólnie z przyjaciółmi polecieliśmy do Anglii w odwiedziny do Bartka. W piątkę udało nam się spędzić kilkudniowe wakacje, podczas których, między innymi dotarliśmy do wspomnianego już Parku Narodowego Snowdonia. Celem był wtedy jego najwyższy szczyt – Snowdon mierzący 1085 m.n.p.m. Teoretycznie w kraju nie było już śnieżnej zimy. Towarzyszyły nam raczej deszcze i mroźne wiatry, jednak góry mają swoje prawa i na takich wysokościach śnieg nie jest niczym dziwnym – nawet w północnej Walii.

Będzie to zdecydowanie krótszy wpis, ale niestety winna jest temu nasza głowa. Dlatego kilka zdań tytułem wyjaśnienia. Jeszcze zanim postanowiłam prowadzić bloga, pisałam jakiś pojedyncze teksty do szuflady, bardzo sporadycznie, tak po prostu żeby sprawdzić czy jakkolwiek mi się to podoba. Jednak żeby Was nie skłamać, to doprecyzuję, że mówiąc pojedyncze mam na myśli coś z granicach 5 artykułów – w ogóle, w życiu. Opis wyjazd na Snowdon, jak i tysiące innych nie trafiły jeszcze nigdy na papier (ani do arkuszu w Word). Nasza pamięć jest niestety baaardzo zawodna. Po latach pamiętamy niewiele, bez szczegółów, z pojedynczymi sytuacjami, które mocno zapadły nam w pamięć – jednak i one są zdeformowane. Nasz mózg jest niezwykłym narządem, pamięć jest ulotna, a czas nieubłagalny.Dlatego między innymi postanowiłam odpalić blog. Nawet jeśli na zawsze miałby zostać tylko pamiętnikiem z naszych podróży i nigdy ten projekt miałby się nie rozwinąć, to i tak warto. Chcę po patach pamiętać o tym co, jak, gdzie i kiedy robiliśmy. Chcę zapisać trwale nasze emocje, naszą drogę, nasze upadki i wzloty. Zdjęcia z podróży to jedno, słowa to drugie, a razem mogą tworzyć fantastyczną pamiątkę.

Kiedy plan na blog był już opracowany, postanowiłam na fali radości pisać o dawnych podróżach. Jako miłośniczka podcastów w ogóle musiałam kiedyś raić na podcast Okuniewskieji przyznam, że oby dwóch słuchałam namiętnie. I tam usłyszałam świetne zdanie, że 

MILION SKŁĄDA SIĘ Z GROSZY

Nie wie, kto jest autorem tych słów, więc zostawiam tylko informacje, gdzie ja je usłyszałam i O Boże, to mnie wgniotło w ziemię. Moje myśli pognały strasznie, szalenie i daleko, jednak wcale nie do przodu. Wiele wspomnień tego popołudnia przeleciało mi przed oczami, pierwsze wyjazdy, pierwszy autostop, samolot, rower, pierwszy trekking, góry, może, pierwsza rezerwacja zagranicznego noclegu i wyjazd pod namiot. Uzmysłowiłam sobie ile pierwszych razy już zrobiłam, że jestem tu gdzie jestem, ile pierwszych kroków wykonałam i jaka to była droga. Pomyślałam sobie, że co to znaczy, być podróżnikiem, że wcale nie trzeba rzucić wszystkiego i wyjechać (chociaż my tak zrobiliśmy 😀), ale wszystko składa się z momentów. Wpadłam na pomysł, że ja muszę jakoś wrócić do dawnych wyjazdów, zapisać tu, że to się odbyło i że było to ważne. Bo to prawda, że milion składa się z groszy i tak samo nasze wielkie podróże składają się z miliona małych podróży. Bo to, że dziś piszę o tych obecnych, to gdyby nie te stare z masą błędów i w zupełnie innym stylu – tych dzisiejszych by nie było. Jednak kiedy na to wpadłam, na pisanie tych teksów z etykietą wspomnienia, nie spodziewałam się, że będzie to tak trudne.

Biorę się w garść – informacje o Snowdonie

Snowdon do najwyższy szczyt Walii i oczywiście najbardziej popularny, nic więc dziwnego, że nawet w połowie marca ciągną tutaj turyści. Teoretycznie marzec w Wielkiej Brytanii nie kojarzy się ze śniegiem, jednak górski park narodowy rządzi się swoimi prawami. Zresztą sama nazwa Snowdon podpowiada nam, że często można ujrzeć na jego szczycie zalegający śnieg. Na szczyt prowadzi sześć dróg, a ich przejście waha się od 1 godziny, jeśli wjedziesz na szczyt kolejką wąskotorową 😀 Jednak standardowo trekking to około 5-9 godzin.

Rzućmy okiem na dostępne trasy

1) najdłuższy szlak Llanberis, który liczy 14,5 km długości i 975 metrów podejścia, szacunkowy czas to 5-9 godzin, marsz rozpoczyna się obok górskiej kolejki i jest to świetna trasa na nocny trekking i zaliczenie wschodu słońca na szczycie.

2) szlak Tor Pyg jest krótszy, bo liczy 11,3 km, podejście ma 723 metry, jednasz szacunkowy czas przejścia jest taki sam, punktem początkowym jest parking Pen-y-Pass i jest to trasa zaliczana do wyzwania Tree Peaks.

3) kolejna opcja to droga z tego samego punktu, czyli parkingu Pen-y-Pass, ciągnie się ona wzdłuż dwóch pięknych jezior i nazwana jest The Miners Path, czyli ścieżką górników i liczy 12,9 km, podejście i szacowany czas jak wyżej: 5-7 godzin i 723 metry.

4) czas na drogę z najwyższym podejściem, bo liczącym aż 1015 metrów, start przypada na parking Pont Bethania Bridge skąd czeka nas 12,9 km drogi nazwanej na cześć Sir Edwarda Watkina jako The Watkin Path, dodam jeszcze że jest to szlak uważany za najtrudniejszy ze wszystkich sześciu możliwych podejść na Snowdon.

5) Snowdon Ranger Part to za to najspokojniejsza trasa, z kamienistym niespełna 13 kilometrowym szlakiem z parkingu Llyn Cwellyn, czeka nas tutaj 936 metrów podejście z pięknymi widokami.

6) Rhyd Ddu Path to szlak, który jako pierwszy został wykorzystany do podejścia na szczyt w 1639 roku i jest to najrzadziej wybierana droga przez turystów, liczy 13,5 km i ma 895 metrowe podejście.

 Nasz trekking na Snowdon

Jednodniowy wypad na najwyższy szczyt Walii i Anglii przypadł na 7 marca 2016 roku i z tego co widzę na zdjęciach wyszliśmy trochę późno, bo w okolicy godziny 12:00. Zaparkowaliśmy samochód na parkingu Pen-y-Pass i zdecydowaliśmy się wejść szlakiem Tor Pyg, czyli numerem 2 z powyższej listy. Za nami zostają przepiękne widoki na dolinę i budynek przy parkingu. Wszędzie niby już początek wiosny, ale jeszcze pokryty lekkim puchem.

Po zaledwie godzinnym trekkingu okazuje nam się widok na piękne Jezioro Llyn Llydaw i mostem na szlaku górników łączącym dwa brzegi jeziora. Za to krajobraz ciągnący się za jeziorem jest chyba jeszcze piękniejszy. Pogoda jest świetna, lekki mróz i błękitne niebo z lekkimi chmurami.

Idziemy długim szlakiem wzdłuż jeziora LLyn Llydaw po lewej stronie i wyższymi szczytami po prawej. Podchodząc wyżej powoli ukazuje nam się drugie jezioro Glaslyn. Z jeziora spływa strumień pięknie wyeksponowany  przez otaczający go śnieg. Patrząc dalej widzimy tonący w chmurach szczyt Snowdon.

Niestety chmury nie odpuszczają i kiedy o 15:15 meldujemy się na najwyższej górze nie dane nam jest oglądać widoków. Według zdjęć 😀 wejście zajęło nam jakieś 3 godziny drogi, po drodze były przystanki, ale tylko na zjedzenie kanapki, czekolady i wypicie kawy z termosu. Dziś pewnie nieślibyśmy cały zestaw obiadowy, bo przecież jednodniowy wypad w góry musi się równać z gotowaniem obiadu 😂.

Wracaliśmy tą samą trasą (trochę szkoda – ale dlaczego? Nie wiem) i zejście trwało już mniej czasu. Na parkingu meldujemy się bowiem o 17:00. Mimo zimowej aury, a w sumie może dzięki niej, bo nigdzie nie przesiadywaliśmy za długo to cały trekking zajął nam 5 godzin. Na stronie parku mamy informacje, że droga zajmie około 5-9 godzin, więc zmieściliśmy się w tej dolnej granicy.

Chciałabym Wam opowiedzieć coś więcej, jednak sama jestem w szoku jak czasami mało pamiętamy. Tej wyjazd zaledwie był 5 lat temu… Dlatego mam moje zyciedookolapodrozy dzięki któremu zadbam o ulotne wspomnienia. Nie wiem dlaczego wracaliśmy takim samym szlakiem, ciągle mnie to zastanawia. Chyba jeszcze pomęczę chłopaków pytaniami, może coś im zaświta w głowie. Póki co zostawiam siebie z tą zagwozdką, Was z ostatnim z czterech wpisów o Snowdonia National Park.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o parku – kliknij tutaj, a jeśli chciałbyś poznać inne trasy wybierz artykuł o Gryder Fawr lub noclegu na szczycie CarneddLlewelyn.

 

Ściskam Maja R.

Dodaj komentarz