Wyprawa na gruziński Kazbek, czyli atak na 5047m n.p.m. w warunkach zimowych. Organizacja wyjazdu na własną rękę i opis ataku

Kto nie marzy o zdobyciu pięciotysięcznika zimą? Ja tam marzę, i robię to nadal, bo próba zimowego wejścia na Kazbek z różnych względów zakończyła się niepowodzeniem. Dziś wpis dla wszystkich, który A) mają w planach wyprawę w wysokie góry Gruzji i B) są ciekawi jak wygląda to od kuchni! Daję Wam całkiem fajną pigułkę wiedzy o Kazbeku zimą, jak się przygotować, co warto wiedzieć przez podróżą, czy aby zdobyć Kazbek trzeba wykupić wycieczkę zorganizowaną. To i wiele, wiele więcej w poniższym wpisie. Zapraszam do przygody! 

Kazbek jest najwyższym szczytem Gruzji i Kaukazu? NIE!

Ten kto wchodząc na Kazbek mówi o zdobyciu najwyższego szczytu Kaukazu jest w błędzie, i mało tego! Mówienie o Kazbeku jako o najwyższym szczycie w Gruzji także nie jest prawdą! Kaukaz to łańcuch górski rozciągający się na terenie Gruzji, Rosji, Armenii i Azerbejdżanu. W jego granicach znajdziemy 8 szczytów powyżej 5000 metrów. 
  1. Elbrus (Rosja) – 5642 m
  2. Dychtau (Rosja) – 5203 m
  3. Szchara (Gruzja) – 5193 m
  4. Kosztan Tau (Rosja) – 5150 m
  5. Pik Puszkina  (Gruzja) – 5100 m
  6. Dżangitau (Rosja) – 5058 m
  7. Kazbek (Gruzja) – 5047 m
  8. Mizhirgi (Rosja) – 5025 m
Czarno na białym widać, że Kazbek zdecydowanie nie jest najwyższym szczytem Kaukazu, a zajmuje siódmą lokatę, tak naprawdę będąc przedostatnim szczytem powyżej 5 tysięcy metrów na całym łańcuchy. Co do najwyższych wzniesień Gruzji zajmuje miejsce trzecie. Wiemy doskonale, że każdy zdobywca chce użyć jakiegokolwiek przymiotnika „naj” ale niestety, czasami trzeba obejść się smakiem. Kazbek nie jest oni najwyższym szczytem Kaukazu, ani Gruzji, może co najwyżej jest najwyższym szczytem Parku Narodowego Kazbegi. W takim razie, dlaczego wszyscy jadą na Kazbek?

Niezwykła popularność Kazbeku

Kazbek jest okrutnie popularnym szczytem! Nie tylko wśród Polaków, chociaż obywatele naszego kraju przyjeżdżają tutaj najliczniej, ale w całej Europie. Każdy kto przymierza się do minięcia tej niezwykłej granicy 5000 bierze na tapet właśnie Kazbek! Uważany, często błędnie, za łatwy pięciotysięcznik tak naprawdę z kilku powodów staje się dla nas – Europejczyków – raczej naturalnym wyborem:

  • w Europie nie mamy tak wysokich gór, przypomnę że Mont Blanc liczy 4696 m n.p.m.
  • W Turcji mamy Ararat, który ze swoją wysokością 5137 m n.p.m. też mógłby być ciekawą opcją, jednak przez sztywne przepisy związane z jego przygranicznym położeniem, do wejścia na szczyt wymagany jest przewodnik, który wycenił dla nas akcję na 600$!
  • W Rosji najwyższym szczytem jest Elbrus 5642 m n.p.m. (często on jest nazywany najwyższym szczytem Europy, w zależności od interpretacji granicy) jednak wyjazd może być bardziej kosztowny, bo wiąże się chociażby z nabyciem wizy. No i Elbrus to już dużo wyższy szczyt niż 5 tysięcy.
  • Pozostałe dwa najwyższe szczyty Gruzji są zdecydowanie trudne technicznie i wymagają zupełnie innych umiejętności.
  • Organizacja wyjazdu na Kabek może być naprawdę tania, w porównaniu do innych szczytów tego kalibru.

Kazbek, czy aby naprawdę łatwy pięciotysięcznik?

Nie mnie tutaj oceniać jego trudność, ale odniosę się do tej opinii (nie faktu!). W zależności od środowiska i materiałów na jakie trafimy, możemy wielokrotnie spotkać się z takim określeniem. Jednak na stracie możemy powiedzieć sobie, że góry o takiej wysokości, raczej nie są obiektywnie łatwe.
 
Mówienie, nie ma łatwych gór w ogóle, też jest dla mnie (podkreślam: dla mnie) lekką przesadą, bo weźmy chociażby pod uwagę wejście na Wielką Rawkę. Góra jest? Jest. Trudna? No nie. Zaraz posypią się głosy, że przecież zawsze może coś się stać! Oczywiście, że może – dlatego mówimy o niebezpieczeństwie, ale idąc takim tokiem myślenia, wyjście na ulicę w każdym polskim mieście jest tak samo niebezpieczne. Znamy statystyki wypadków samochodowych, ale nikt nie mówi o tym, że wyjście do pracy jest trudne! 
PS. Okej, mówi się ale w zupełnie innym kontekście, wyjście do pracy na godzinę 7:00 jest trudne z zupełnie innych powodów 😂
 
Mam nadzieję, że rozumiecie tę różnicę i mój sposób widzenia. Dlatego rozumiem też głosy mówiące o łatwości wejścia na Kazbek. Gdyby nie był łatwiejszy niż inne szczyty, bez problemu każdy poszedłby na te „naj”, a jednak wszyscy wybierają właśnie Kazbek. Tak naprawdę Kazbek może być śmiertelnie niebezpieczny, jeśli nie przygotujesz się odpowiednio, zbagatelizujesz pewne fakty lub zwyczajnie będziesz mieć cholernego pecha.
 
Tak uważam, bo czasami nawet najlepiej przygotowane osoby, z wiedzą i doświadczeniem jak pięć razy na Everest i z powrotem, ze sprzętem najwyższej klasy i tą powtarzaną jak mantra „pokorą do gór” mogą na Kazbek wyjść i już, niestety, nie wrócić.

Kazbek samemu lub z grupą zorganizowaną

Trzymając się jeszcze tego tematu, wejście na Kazbek będzie trudne dla wielu/wszystkich? Może właśnie przez to, że jest to idealny pięciotysięcznik na pierwszy raz. Stąd wielu po raz pierwszy spotka się ze skutkami przebywania na takiej wysokości, napotka przeszkody tj. przejście przez lodowiec czy będzie operował innym sprzętem niż przy tatrzańskim trekkingu.
 
Dlatego, że Kazbek jest górą tak naprawdę dla wszystkich, którzy są gotowi podjąć wyzwanie, mają odpowiednie przygotowanie fizyczne i albo wybiorą świetnie przygotowane wyprawy zorganizowane, gdzie pod okiem przewodnika bezpiecznie przejdą przez wszystkie trudności i nabędą nowe umiejętności, albo wybiorą się na górę we własnej ekipie opierając swoje wyjście na odpowiednim doświadczeniu, wiedzy i umiejętnościach. Z tym, że naprawdę rozmawiamy o czymś ważnym, wiec nie mówię o jednym wejściu na Rysy.

Kiedy wchodź się na Kazbek

Oczywiście najbardziej obleganym terminem wejścia na Kazbek jest przełom czerwca – września. Latem w tej okolicy spodziewać się można najbardziej stabilnej pogody, co też może zdecydowanie wpłynąć na powodzenie misji. Przy okazji w okresie letnim w Stacji Meteo (Bethlemi Hut) stacjonują polscy ratownicy w ramach programu Bezpieczny Kazbek. Akcja działa od 2016 roku dzięki współpracy Fundacji Medyk Rescure Team i Ambasady RP w Tbilisi.
 
Nie ma jednak żadnych wytycznych, które zabraniałyby próby wejścia na szczyt w okresie poza wysokim sezonem. Wybierając się tutaj na własną rękę w terminie zimowym (styczeń-marzec) lub wiosennym, np. skiturowo (kwiecień-maj) trzeba liczyć na własne siły, ogromne doświadczenie, sprzęt i całą logistykę. 

Samodzielna organizacja wyjazdu z Polski

Jeśli chcecie zorganizować wyjazd na własną rękę z Polski lub innego kraju podsuwam kilka informacji. Nasze próby wejścia na Kazbek w styczniu 2022 roku cechują się zupełnie innym przygotowaniem wyprawy, ponieważ był to jeden z punktów naszego vanlife’owego wyjazdu do Azji Centralnej. Co warto wiedzieć:
 
  • wybierając się do Gruzji samolotem najwygodniej będzie lecieć do Tbilisi, skąd najszybciej dostaniemy się u podnóża Kazbeku (155km).
  • zimą 2021/22 roku do Gruzji z tanich linii lotniczych lata tylko WizzAir i do tylko do Kutaisi, więc od razu czeka na Ciebie dłuższa podróż do bazy wyjściowej (330km).
  • jednak w związku z koniecznością zakupu dotatkowego bagażu, aby zabrać cały potrzeby Ci sprzęt warto zwrócić uwagę na inne linie, bo być może trafi się fajna okazja na bilet chociażby LOT-em do Tbilisi za podobną kwotę.
  • aby przylecieć do Gruzji nie potrzebujesz paszportu, wystarczy tylko dowód osobisty, ponadto na przełomie 2021/2022 roku Gruzja nie wymaga testów dla osób zaszczepionych, ale to musisz już sprawdzić samemu na stronie govu.
  • po wylądowaniu czy to w Tbilisi, czy w Kutaisi czeka Cię podróż do Stepancminda, czyli miasteczka w Kazbegi, na całkowitej północy Gruzji. Dojazd tutaj transportem publicznym kosztować może około 40-60 lari w zależności od punktu startowego.
  • aby zapłacić za te przyjemności nie polecamy wymieniać waluty w Polsce, bo kursy nie są zbyt korzystne. Gruzińska walutę lari (GEL) najlepiej nabyć w kantorze wymieniając euro lub dolary. My polecamy też używanie karty Revolut lub Curve i wypłacić pieniądze z bankomatu.
  • gaz do kuchenki i jedzenie spokojnie kupić można w samym Stepancminda, chyba że…
TIP: Jeśli szukasz noclegu w Stepancminda zajrzyj do mojego wpisu na ten temat!

Wyprawa na Kazbek zimą – logistyka przyjazdu

Chyba że planujesz przyjechać tutaj poza sezonem letnim, tak jak my. Wszystkie wyżej opisane punkty dotyczą wyjazdu o każdej porze roku, ale zima rządzi się tutaj nieco innymi prawami:
 
  • możesz mieć problem z dotarciem do Stepancminde lub z wyjazdem, dlatego że miasteczko leży na końcu Gruzińskiej Drogi Wojennej, która podczas wzmożonych opadów śniegu może zostać zamknięta przez policję.
  • gaz do kuchenki najpewniej zakupić jeszcze w Tbilisi, ponieważ m.in. polska agencja Mountain Freaks jest zamknięta poza sezonem, chociaż możesz znaleźć kartusze w Stepancminde w innych miejscach, jak np. Krzysiek trafił na taki w warzywniaku.
  • to samo dotyczy wynajęcia rakiet śnieżnych, których nie zostaniesz w Stepancminda, a 25 kilometrów wcześniej – w górskim kurorcie narciarskim Gudauri. Po szukaniu w 5 różnych wypożyczalniach w końcu trafiliśmy na jedną z rakietami. Zostawiam link na mapie google. Koszt to około 10 lari za dzień.
W mieście Stepancminda znajduje się kilka małych marketów. My robiliśmy zakupu w Sparze, gdzie można kupić wszystko co potrzeba. Chociaż po zamknięciu drogi przez policję, nie ma co liczyć na świeże dostawy.

Ps. Jeśli podczas jazdy Gruzińską Drogą Wojenną masz ochotę zobaczyć kilka atrakcji, to wszystko opisałam w tym wpisie.

Ubezpieczenie na akcję górską

Jest trochę prawdy w tym, że akcja górska w Gruzji, to nie to samo co akcja TOPR-u w Polsce. Okazać się może, że poza letnim sezonem, gdzie kręcą się naprawdę całe grupy wycieczkowe, na ratunek przyjdzie Ci trochę poczekać. Nie musi tak być, ale może okazać się, że pomoc przyjdzie po jednym, dwóch, kilku dniach. Dlatego jeszcze raz powtórzę, rozmawiamy o wyprawie, do które naprawdę musisz być przygotowany i musisz zdawać sobie sprawę na co się piszesz!
 
Ale jakby nie było ubezpieczenie ważna sprawa. Jeśli jedziesz na wyprawę zorganizowaną prawdopodobnie cała grupa jest ubezpieczona, dlatego warto o to dopytać organizatora. Jednak jeśli jedziesz na własną rękę musisz zadbać o to we własnym zakresie.
 
Wykupując ubezpieczenie w takim miejscu jak PZU, Warta, i inne takie zwróć uwagę na zapisy w umowie, co by się nie zdziwić:
  • czy ubezpieczenie obejmuje tylko Europę, czy cały Świat, bo jeśli tylko Europę, to upewnij się, że wchodzi w to Gruzja (czasami właśnie Gruzja i Turcja lubią być tutaj problematyczne, ponieważ są na granicy kontynentów).
  • czy ubezpieczenie obejmuje sporty ekstremalne i do jakiej wysokości! Tutaj naprawdę wielka uwaga, ponieważ czasami tak jest, że ubezpieczenie obejmuje wysokość np. do 5000 m n.p.m. i myślisz sobie, okej niech będzie. Z tym, że jeśli Twoim założeniem był atak na górę wyższą niż ten limit, to jeśli doznasz uszczerbku na wysokości nawet 3400 m n.p.m. ubezpieczalnia nie pokryje kosztów.
My polecić możemy całoroczne ubezpieczenie w ramach przynależności do austriackiego stowarzyszenia Alpenverien. Cena jest naprawdę przystępna, dodatkowo mamy zniżki w różnych polskich schroniskach górskich, przez rok nie muśmy się o nic martwić, a ubezpieczenie jest do wysokości 6 tysięcy metrów (z tym co wspomniałam – jak idziesz na górę wyższą niż 6 tysięcy, to nawet jak na niższej wysokości doznasz wypadku, to ubezpieczalnie nie pokryje kosztów leczenia, akcji ratunkowej itd.).

Ile dni potrzeba aby zdobyć Kazbek?

Haha, dobre pytanie na które nie ma dobrych odpowiedzi. Patrząc na oferty biur liczą one około 5 dni samej akcji górskiej + 1 dzień zapasu. Nasi przyjaciele bodajże w 2017 roku zdobyli Kazbek w 3 dni. Wszystko zależy od Ciebie, Twojej kondycji, aklimatyzacji, pogody i jeszcze tysiąca innych rzeczy po drodze, które mogą się wypierniczyć.
 
My zakładaliśmy akcję na 4 dni, jeśli wszystko pójdzie idealnie. Możemy Wam już zdradzić, że nie poszło nam ani idealnie, ani nawet wybitnie dobrze, ale o tym później. Kiedy dotarliśmy do Stacji Meteo spotkaliśmy tam kilka innych grup (dwie osoby z Polski, 3 osoby z Francji, 4 osoby z Ukrainy i 1 Gruzina, który ostro kursował między Meteo, a Stepancminda), które czekały na pogodowe okno już blisko tydzień.
 
Nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi. Jeśli masz tylko tydzień urlopu, to albo przyjedziesz i wszystko pójdzie świetnie (trzymam za to kciuki), albo po prostu przyjdzie Ci wrócić atakować Kazbek po raz drugi, trzeci, czwarty…

Sprzęt na Kazbek – nasza wersja zimowa

O sprzęcie pozwalającym wybrać się na Kazbek napiszę tutaj na naszym przykładzie. Przypomnę, że wybraliśmy się na szlak ZIMĄ, w styczniu 2022 roku. Jednak warto mieć na uwadze, że zima zimie nie równa, o czym zaraz trochę się przekonacie. To nie jest lista w stylu poradnika „co zabrać ze sobą na Kazbek”! Dlaczego? Dlatego, że jeśli Ty sam planujesz wybrać się na tę górę, powinieneś opierać to na swoim doświadczeniu. Jeśli takiego nie posiadasz, może warto jednak wybrać się na kilka innych szlaków, aby je nabyć w praktyce. To bardziej lista dla ciekawskich, którzy nie do końca wiedzą jak może to wyglądać:
  • odpowiednie ubranie: bielizna termo aktywna, ciepłe warstwy, ponieważ atak zaczyna się w nocy, gdzie odczuwalna temperatura może oscylować około -20 stopni Celsjusza, puchowa kurtka/spodnie, rękawice, nakrycie głowy i buffy, które szczelnie osłonią nas od wiatru.
  • odpowiednie obuwie: buty wysokogórskie, ciepłe skarpetki plus kilka na zmianę, bo suche stopy są ogromnie ważne.
  • sprzęt: lina, uprząż, taśmy i inne karabinki, śruby lodowcowe, czekan, kask, latarka, raki, rakiety śnieżne, okulary przeciwsłoneczne (ale nie takie z bazaru za 20zł)/gogle, naładowany GPS i sprzęt do komunikowana się między w razie wypadku.
  • inne: plecak, apteczka, karimata, ciepły śpiwór, namiot, kuchenka i przyrządy do gotowania, termos, bidony na wodę (takie, które nie zamarzną).
  • jedzenie: kto co lubi, co ma dużo kalorii, pozwoli nam się rozgrzać, podniesie morale i dobrze sprawdzi się na atak szczytowy.
Skoro mamy już naprawdę wszystko możemy ruszać na Kazbek!
 
Nasza wyprawa na Kazbek odbyła się w styczniu 2022 roku i będąc w Stepancminde dokonaliśmy dwóch prób wejścia na szczyt. Szczegółowo opiszę pierwszy atak, ponieważ wtedy weszliśmy zdecydowanie wyżej niż za drugim podejściem.
Drugi atak przerwało nam fatalne załamanie pogody jeszcze przed Stacją Meteo, jednak drugie wyjście uważam osobiście za bardziej przemyślane i przy kolejnej próbie raczej tak rozdzieliłabym ten trekking.

Etap 1: ze Stepancminda do Cerkwi Cminda Sameba

Zaczynamy od mozolnego podejścia z miasteczka do znanej z fotografii Cerkwi Cminda Sameba. Szlak pieszy to 3,5 kilometra i 450 metrów podejścia. W dzień kiedy ruszaliśmy trasa nie była jeszcze wcale przetarta, więc czekałoby na nas podejście drogą samochodową: 5,3 kilometrów i 480 metrów przewyższenia. Postanowiliśmy, że pierwszego dnia dotrzemy aż do Stacji Meteo, dlatego ten odcinek pozwoliliśmy sobie pokonać samochodem. 
 
Za przejazd tego kawałka zapłaciliśmy 40 lari i umówiliśmy się z kierowcą, że przyjdziecie po nas na parking o 8:00. Tym sposobem poczciwym Mitsubishi Delica pokonaliśmy pierwszy odcinek i punkt startowy mieliśmy na poziomie 2180m n.m.p., zamiast na 1800m n.p.m.

Etap 2: od Cerkwi do AltiHut 3014m n.p.m.

Przed nami pierwsze podejście do AltiHut na 3014 metrów. Zaczęliśmy od założenia wypożyczonych w Gudauri rakiet śnieżnych, które dość szybko przyszło nam zdjąć, bo ku naszemu zdziwieniu śniegu było jak na lekarstwo. Mało zimowa aura bardzo nas zaskoczyła, z jednej strony pozytywnie, bo warunki nie były tak ciężkie, ale z drugiej strony przyszło nam nieść rakiety przyczepione do plecaka. Plus dwa kilogramy robi robotę.
 
Ten odcinek liczy 5,7 kilometra i 880 metrów podejścia. W styczniu sam obiekt jest zamknięty, ale obok znajdował się mały schron z dwoma łóżkami piętrowymi. Był otwarty, ale nie ma gwarancji, że zawsze tak jest!
 
Oglądając okolice uznaliśmy, że rakiety przydadzą się nam jak świni siodło, więc ukryliśmy je pod tarasem. Raki w tych warunkach spełniały swoją rolę. Tego dnia postanowiliśmy, że pójdziemy dalej aż do Stacji Meteo.

Etap 3: z AltiHut 3014m n.p.m. do Stacji Meteo 3650m n.p.m.

Tak jak zakładaliśmy od początku, ruszyliśmy dalej. Do stacji zostało nam 3,6 kilometra i 680 metrów podejścia. Powolne podchodzenie zaczęło dawać m się we znaki i odpaliło we mnie małą marudę, która urosła do dużej przechodząc przez lodowiec.
 
Przed Stacją Meteo wchodzimy na lodowiec, więc cały sprzęt do jego bezpiecznego przejścia znajduje się już w pogotowiu. Ciągle zastanawiamy się, czy poza sezonem Stacja aby na pewno jest otwarta. W razie czego mamy oczywiście namiot, ale nocleg w jakimkolwiek budynku byłby o wiele przyjemniejszy i komfortowy.
 
Po dotarciu na 3650 metrów szukamy drzwi, które… ustępują i wchodzimy do całkiem sporego obiektu. Szybko okazuje się, że nie jesteśmy sami, a we wspólnej sali kuchenno-jadalnianej siedzą już trzy inne ekipy.

Etap 4: odpoczynek w Stacji Meteo

Nie macie pojęcia jakie do budujące dotrzeć do takiego miejsca jak budynek Bethlemi Hut i spotkać tam tyle żywych dusz! Od razu skaczą morale i na twarzy rozkwita uśmiech, kiedy siedzisz przy jednym stole grzejąc się herbatą i opowiadasz o wyprawie , rozpatrujesz różne scenariusze.
 
Od razu podzieliliśmy się swoimi planami obejmującymi lekkie podejście kolejnego dnia, powrót i odpoczynek. Atak szczytowy planowaliśmy na za dwa dni. Jak się jednak okazało dosłownie wszyscy mieli plan na atak dnia kolejnego. To oni od tygodnia siedzą w Schronisku i czekają na okno pogodowe. Zaczęliśmy rozmyślać jak ugryźć ten temat.
 
Między Stacją, a szczytem na sporym odcinku rozciąga się lodowiec. Zdecydowanie bezpiecznej jest pokonywać go w grupie liczniejszej niż dwie osoby. We dwójkę, to taka trochę hmm loteria. Bardzo kusiła nas próba wejścia z dwojgiem Polaków z Polski: Michałem i Adamem. Finalnie stanęło na tym, że wyjdziemy z nimi kolejnego dnia na ile się uda. Jeśli poczujemy, że nie dajemy rady po prostu wrócimy i potraktujemy to jako wyjście aklimatyzacyjne.
 
Stacja Meteo jest całkiem fajnie przygotowana do odpoczynku nawet zimą. Obserwując słupek rtęci, w ciągu dnia utrzymuje się temperatura około -5 stopni, ale warunki we wspólnej kuchni pozwalają ja wygodne gotowanie, roztapianie wody. Jest nawet zostawione trochę suchego prowiantu i jeszcze pełne butle z gazem. Cała reszta obiektu to pokoje wyposażone w piętrowe łóżka i materace. Około godziny 19:00 pora iść spać, czeka na nas pobudka przed 3:00.

Etap 5: ze Stacji Meteo na Plateau 4500m n.p.m.

Po porannym szykowaniu i śniadaniu wychodzimy jako druga ekipa. Pierwsi wyszli francuzi, co pozwala nam podążać ich śladem. Mamy nów, więc noc jest niezwykle ciemna, świecimy latarkami i drepczemy gęsiego. Humory nam dopisują, a pogoda zdaje się być spełnieniem marzeń.
 
Do Lodowca Gergeti docieramy w kompletnej ciemności. Każdy wskakuje w sprzęt do asekuracji, wiążemy się liną i z czekanami w dłoni wchodzimy na lodowiec. Ciągle prowadzi nas Michał, który jest świetnym nawigatorem. Bezpiecznie docieramy na plateau – wypłaszczenie na wysokości 4500 metrów. Tutaj zastają nas dwie rzeczy: śnieg unoszący się nad lodowcem popychany wiatrem, a w tle przepiękny wschód słońca! Druga rzecz jest mniej przyjemna i dotyczy moich objawów choroby wysokościowej.

Etap 6: na Plateau trudne decyzje

Tego dnia, poranka, w sumie tej nocy zrobiliśmy już 4,6 kilometra i 840 metrów podejścia. To z jednej strony bardzo dużo, bo na szczyt zostało tylko 1,6 kilometra i srogie podejście 514 metrów do góry. Jednak nie za dobrze znosiłam skutki tej wysokości.
 
Po raz pierwszy w górach miałam lekki ból głowy, oraz ogromne mdłości. Szliśmy we czwórkę, a ja bardzo nie chciałam zawieść chłopaków z ekipy. Teoretycznie myśląc tylko o tym ile zostało do góry byłabym w stanie jeszcze zawalczyć, ale z tyłu głowy ciągle miałam myśl o długiej i równie wyczerpującej drodze powrotnej do Stacji.
 
Po drugie bałam się, że bardzo spowolnię całą ekipę, a przecież i bez człowieka – ślimaka akcja trwa ponad 12 godzin! Podjęłam trudną dla siebie decyzję o tym, aby zawrócić, a co za tym idzie – Krzysiek musiał wracać ze mną. Michał i Adam dzielnie ruszyli ku szczytowi, my w kolei zaczęliśmy powolne zejście do Stacji Meteo.

Etap 7: w oczekiwaniu na powrót wszystkich grup

Do Stacji Meteo wróciliśmy około 12:00 i od razu zabraliśmy się za solidny posiłek, szykowanie sprzętu i odpoczynek przed kolejnym dniem, a w oczekiwaniu na powrót rodaków i innych piechurów poszliśmy spać. Nieco po 15:00 dwie grupy wróciły do bazy. Trochę za wcześnie jak na powrót po udanej akcji, no i właśnie…
 
Nasi chłopacy i francuzi dotarli na wysokość około 4800 metrów (więc Michał z Adamem podeszli jeszcze 300 metrów wyżej), gdzie natrafili na pokaźną szczelinę, której nie było szansy przejść, przeskoczyć, ominąć. Nie dało się wspiąć się po lodowej ścianie, wiec wszyscy bardzo niepocieszeni zmuszeni byli zawrócić.
 
Na ostatnią chwilę przed zmrokiem wrócili Ukraińcy, którzy w porównaniu do reszty szli drogą wspinaczkową od innej strony. Powiedzieli, że na szczyt weszli, ale finalnie im więcej dostawali pytań, tym bardziej nabierali wody w usta. Niemniej – ogromne gratulacje!

Etap 8: wszyscy wracają na tarczy

Ten dzień i wejście na 4500 metrów nieźle nas przeczołgało, dlatego kolejnego dnia postanowiliśmy wrócić z chłopakami i całą resztą na dół do Stepancminda. Zejście tych 12 kilometrów i 1980 metrów zajęło nam kilka godzin. W miasteczku we czwórkę poszliśmy odbić sobie w dobrej restauracji, a na koniec zapakowaliśmy Adama i Michała na pakę naszego VanDomu i ruszyliśmy do stolicy.

Bardzo niespełnione ambicje

Wejście Ukraińców (wierzę, że nie kłamali mimo tego, że nie chcieli powiedzieć jak to zrobili, ani nie pokazali żadnych zdjęć) bardzo siadło nam wszystkim na ambicje. Brak próby ze strony mojej i Krzyśka nie pozwalała nam spać spokojnie, wiec w ciepły zimowy dzień spacerując ulicami Tbilisi postanowiliśmy wrócić.
 
Dzień później pokonaliśmy 155 kilometrów Gruzińskiej Drogi Wojennej, ponownie się spakowaliśmy i wyciągnąwszy lekcje z pierwszej próby kolejnego dnia wyszliśmy na szlak po raz drugi.

Druga próba i fatalne warunki pogodowe

Tym razem podzieliliśmy dojście do Stacji Meteo na dwa dni, ale zrezygnowaliśmy z jazdy samochodem do Cerkwi. Wiedzieliśmy też czego na szlaku nam potrzeba, z co było zbędne, więc spakowaliśmy się zdecydowanie lepiej. Aby uniknąć złego samopoczucia pierwszego dnia ze Stepancminda doszliśmy do AltiHut, gdzie spędziliśmy noc.
 
Dnia drugiego po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Stacji Meteo. Prognozy pogarszały się z każdym odświeżeniem strony, a ciemne chmury unosiły się nad lodowcem. Zaczął sypać zmrożony śnieg niesiony mocnymi porywami wiatru. Próbowaliśmy jeszcze podchodzić do Meteo, aż do spotkania Gruzina Dmitrija, który stamtąd wracał. Faktycznie szliśmy na wprost wielkiego załamana pogody, więc tuż przed Meteo podjęliśmy decyzję, by czym prędzej wrócić do miasteczka.
 
Kazbek nadal jest na naszej liście niespełnionych marzeń.
Oczywiście bardzo nam szkoda tych dwóch prób, które nie przyniosły rezultatów.
Jednak nie żałuję żadnej z nich i chętnie wrócę po raz trzeci.
 
To wyjście nie było pozbawione błędów i pomyłek, ale czymże byłaby nauka i zdobywanie doświadczenia w górach, gdyby nie porażki. Cieszę się, że wszyscy wróciliśmy bezpiecznie na dół, dzięki czemu możemy wyciągnąć wnioski na kolejne górskie eskapady. 

Podsumowanie trasy, kilometrów i przewyższeń

Wersja pierwsza z noclegiem w Stacji Meteo:
 
Dzień 1:
Ze Stepancminda 1800m do Cerkwi Cminda Sameba 2160m > samochodem za 40 lari/2 osoby
Z Cerkwi Cminda Sameba 2160m do Stacji Meteo 3650m > 8,6 km, podejście 1510m
 
Dzień 2:
Ze Stacji Meteo 3650m na Plateau 4500m > 4,8 km, podejście 890m (plus powrót)
 
Dzień 3:
Ze Stacji Meteo 3650m do Stepancminda 1800m > 12 km, zejście 1970m
 
Wersja druga z noclegiem w AltiHut (i planowanym noclegiem w Meteo)
 
Dzień 1:
Ze Stepancminda 1800m do AltiHut 3014m > 9 km, podejście 1310m
 
Dzień 2:
Z AltiHut 3014m pod Stację Meteo > 2,5 km, podejście 500m
Powrót spod Meteo do Stepancminda 1800m > 11 km, zejście 1780m
 
Podgląd mapy całej trasy z miasteczka na szczyt Kazbek

Do zobaczenia na szlaku!
Maja R.

PS. Przepraszam za jakość niektórych zdjęć, ale robienie ich o 5:00 przy ograniczonym świetle i wierze w granicach 30km/h nie pomaga 

Dodaj komentarz