Park Narodowy Puez-Odle, czyli nasze najpiękniejsze miejsce w Dolomitach!

O Puez-Odle mogłabym mówić dużo i długo, a wszystko co bym mówiła byłoby piękne. Ale czy aż tak piękne jak to miejsce? Nie wiem, obawiam się jednak, że mój język nie byłby nigdy gotowy, aby oddać to co zobaczyliśmy w tym miejscu. Mimo to postaram się przybliżyć Wam to cudowne miejsce, wspomogę się bogatą fotorelacją – a wszystko to po to, abyście odkryli to miejsce razem z nami, przenieśli się tam, gdzie byliśmy w lipcu 2020 roku. Te wspomnienia są tak piękne, wręcz doskonałe – zabieramy więc Was w naszą podróż – do przepięknego Parku Narodowego Puez Odle ❤

Garść informacji o parku narodowym

Park Narodowy Puez-Odle to utworzony niedawno, bo w 1978 roku park obejmujący 10 722 hektary powierzchni wyjątkowych Dolomitów, wpisany jest także na listę Światowego Dziedzictwo UNESCO. Sam park jest o tyle interesujący pod kątem geologicznym, że w jego obrębie znajdziemy wszystkie typowe dla dolomitów warstwy skalne. Masyw jest całkiem wysoki, bo średnia wysokość waha się w granicy 2500 m.n.p.m. Głównym centrum informacyjnym i wypadowym do parku zdaje się być mieścinka St. Magdalena – skąd znajdziemy wiele zdjęć w internecie z niezwykłym widokiem na wioskę i majaczące na horyzoncie góry Puez-Odle. Nie tylko skały są tutaj wyjątkowe, ale także bogata flora i fauna, którą chroni park narodowy.

Puez-Odle gwarantuje piękne widoki i mnogość szlaków. Mamy szlak dla wózków i osób niepełnosprawnych Zennes w dolinie Val di Funes, inny znany szlak wędrowny to Szlak Adolfa Munkela.

Dodatkowo w Dolomitach wyznaczono aż 9 długodystansowych szlaków i jeden z nich przebiega przez ten właśnie park, oznaczony jest numerem 2. Znany jako Wysoki Szlak Legend liczy sobie 140,8 km, zaczyna się od parkingu w Masywie Plose obok Bressanone, biegnie przez Park Narodowy Puez-Odle i kończy się dopiero w Feltre. 

 

Park Narodowy Puez Odle – zamieszanie na trasie

Aby każdy zrozumiał, co zaraz napiszę, to przypomnę tylko, że kilka dni wcześniej dotarliśmy do Bressanone i udaliśmy się na trekking w Masyw Plose. Zeszliśmy z gór z drugiej strony masywu i ustawiliśmy się na jednak z dwóch dróg, tzn. na skrzyżowaniu. Byliśmy w posiadaniu jednego średniej jakości zdjęcia i to nawet nie mapy, tylko takiego rzutu na masyw z profilu.

Pewni, że stoimy w odpowiednim miejscu załadowaliśmy się do samochodu, który zatrzymał się na stopa i nawet niewiele rozmawiając o tym gdzie jedzie wdaliśmy się w zupełnie inna rozmowę. Aż nie dotarliśmy do Bressanone ponownie. To stanowczo nie miasto do którego chcieliśmy dojechać! Jeśli to miasteczko jest na północny-zachód, to my mieliśmy skierować się na południowy-wschód w okolice Parku Narodowego Puez Odle.

Jedyny plus Bressanone był taki, że mają tam Lidla, wiec ponownie udaliśmy się na zakupy na trzy-cztery dni trekkingu. Gorzej, bo byliśmy w centrum i musieliśmy pokonać sporo kilometrów, aby wydostać się na wylot z miasta. Dalej zabrał nas jeden chłopak, który wysadził nas na środku ronda, bo skręcał w inną stronę. My za to mieliśmy z ronda jechać drogą prowadzącą do tunelu (a zjazd 2 i 3 od razu do niego prowadziły), więc z braku lepszego miejsca łapaliśmy autostop na środku ronda.

Zatrzymało się małżeństwo, które nie rozumiało nic, a nic – ale po wskazaniu na zjazd i tunel ochoczo kiwali głowami, wiec wsiedliśmy – ostatecznie środek ronda nie jest dobrym miejscem na oprowadzenie długich debat. Jakież było nasze zdziwienie kiedy owszem zjechali do tunelu, z tym że nie do tego co chcieliśmy. Państwo jednak szybo ogarnęło sytuacje i odpaliło translatora, wiec z dogadaniem się poszło nam już lepiej. Byli ogromnie pomocni i widać było jak im szkoda, że wywieźli nas zupełnie nie tam gdzie trzeba. Koniec, końców trochę nadrobili i zostawili nas w innym miasteczku, skąd mieliśmy nadal daleką, ale przynajmniej prostą drogę pod Puez Odle.

Nie wiemy jakim cudem od razu na tym wypiździejewie zatrzymał się mężczyzna, któremu opowiedzieliśmy trochę o naszej przygodzie, a on w odpowiedzi przyznał, że jest górskim przewodnikiem. Zawiózł nas do miasteczka Funes, zatrzymał się pod mapą i opowiedział wszystko co musimy wiedzieć, gdzie w Parku jest woda, który szlak jest faktycznie na poziomie ferraty, a który mimo że jest zaznaczony na mapie krzyżykami jest na tyle lekki, że można iść bez sprzętu. Dodatkowo opisał miejsca, gdzie możemy biwakować – mimo że w parku narodowym robić tego nie wolno. Na koniec sprawdził jaka ma być pogoda i zawiózł na najwyższy parking polecając ile mamy jeszcze iść i gdzie się rozbić, aby zdążyć przed zapowiadanym deszczem. Złoty człowiek!

 

Puez Odle – trekking dzień pierwszy, przez Sass ze Messi

Dnia poprzedniego za wskazówkami przewodnika poszliśmy kilka kilometrów w stronę seca parku, rozbiliśmy biwak nad rzeką, swoją drogą ostatnią na tej trasie

W parku Puez Odle są miejsca, gdzie jest bardzo mało wody! Warto mieć to na uwadze planując dłuży trekking i odpowiednio się zabezpieczyć. Przez kolejne dwa dni nie znaleźliśmy żadnego źródła wody – jedynie przy schronisku.

O poranku z naszym bagażem ruszyliśmy szlakiem oznaczonym na mapie numerem 29 ku przełęczy Sass ze Messi, już na wejściu czekało na nas 1200 metrowe podejście. To tutaj po raz pierwszy zobaczyliśmy dolomity z bliska i weszliśmy pomiędzy te piękne góry. Przez przełęcz dotarliśmy na drugą stronę grani, do zielonego serca parku. Dalej odbiliśmy na szlak prowadzący do Schroniska Ferenze.

Obszar ten był przepiękny, zielony, otoczony dookoła przez góry, a tutaj znajdowało się całkiem sporo schronisk górskich i bardzo mało wody, o czym wspominaliśmy. Przy schronisku Ferenze zlokalizowaliśmy jedną rzekę i postanowiliśmy nocować gdzieś w jej okolicy, ale tak aby nie rzucać się w oczy. Po zrobieniu rozeznania i zapytaniu wprost w schronisku zaczęliśmy schodzić trochę niżej szlakiem wzdłuż strumienia.

Około pół kilometra poniżej schroniska obok szlaku 1-3 dostrzegliśmy małą letniskową chatkę, a przy niej dwóch mężczyzn, którzy przyjechali doglądać ule. Z braku innych lepszych opcji podeszliśmy do nich zapytać, czy możemy rozbić namiot obok domku – żeby nikt nie przyczepił się, że śpimy w parku narodowym. Właściciel Jozef się zgodził i proponował nam nawet nocowanie w domku – odmówiliśmy i zaczęliśmy rozbijać się obok, a on częstował nas już lokalnym piwem. Zachód słońca był piękny, a później jak zawsze przyszedł deszcz.

 

 

Puez Odle – dzień drugi, pętla dookoła parku

Kolejnego poranka zwinęliśmy namiot i z jednym plecakiem pełnych niepotrzebnych rzeczy ulokowaliśmy go pod dachem chatki, a sami lżejsi o niepotrzebny balast zaopatrzyliśmy się w wodę i ruszyliśmy w parkowe góry.

Tego dnia chcieliśmy zrobić małą rundę dookoła parku, korzystając z opcji, że mamy dużo mniejszy bagaż i możemy po niego wrócić. Żwawo obraliśmy kierunek na Wasserscharte, skąd rozciągały się niesamowite widoki. Dalej wybraliśmy lekką via ferratę (lekką, bo nie mieliśmy sprzętu) pod szczyt Piz Duleda.

Nasza mapa nadal była najgorszą z możliwych, bo nie mieliśmy mapy. Przy każdej możliwej mapce robiliśmy za to zdjęcia lub pytaliśmy kogoś kto mapę papierową miał, czy możemy rzucić okiem. Szliśmy więc trochę według własnej intuicji trzymając się kierunku na północ i dalej na wschód, aby finalnie dotrzeć na zielone wzgórza Forces de Sielles. Tego dnia zrobiliśmy mnóstwo przewyższeń, ale widoki były zniewalające.

Po zejściu do chatki Jozef już na nas czeka, opowiadamy mu o całym dniu, oczywiście już poczęstowani piwem. Na pytanie jakie mamy plany przyznajemy, że chętnie zostalibyśmy w parku do kolejnego dnia. Ten już nie pytając otwiera chatkę i wręcza klucze. Wyjaśnił nam gdzie jest woda, lodówka, toaleta i pościelił łóżko życząc dobrej nocy. Rozkładamy tylko namiot, aby nam porządnie wyschnął i delektujemy się zachodem słońca.

 

Puez Odle – dzień trzeci, zejście do miasteczka

Trzeciego dnia wybieramy bardzo okrężne zejście z masywu. Zamiast zejść prosto do miasteczka St. Christina odbijamy jeszcze na północny-wschód i kierujemy się szlakiem na schronisko Puez Hutte. Dopiero stamtąd schodzimy do miasta Colfosco, gdzie pędzimy do sklepu Spar na kolejny zastrzyk zakupowy. Umyślnie zeszliśmy tutaj, żeby prosto wkroczyć do kolejnego pasma jakim jest Sella Gruppe i atakować na jego znany szczyt Piz Boe. 

 

 

 

Trekking po tym parku narodowym, był jednym z piękniejszych jakie przeżyliśmy. Zdecydowanie zgadzamy się z tym stwierdzeniem obydwoje.

Maja R.

Dodaj komentarz